czwartek, 28 listopada 2013

Zmiana wyglądu bloga,nazwy i w ogóle wszystkiego!

                                                                      UWAGA.
 Zastanawiam się nad nową nazwą i wyglądem bloga (fajnie by było,gdybym jeszcze się na tym znała).Dlatego szukam kogoś,kto podsunie mi fajny szablon albo coś...Może znacie kogoś takiego?Przydałoby się...A o proponowane nazwy proszę pisanie w komentarzach :) Chyba każdy wymyśli lepszą nazwę,niż ja.

Dziękuję za uwagę.

wtorek, 26 listopada 2013

8. "Zatrzymałam się przy słowie "Harry" i dalej nie słuchałam."

Rozdział miał być wczoraj.Zapomniałam.Sorry! :)


*Eleanor*


-Hej,Danielle,co tam?-zapytałam brunetkę kupującą właśnie kawę.Odwróciła się w poszukiwaniu osoby,która ją wołała i gdy mnie zobaczyła,uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Cześć!Co tu robisz?
-Siedzę w Starbucksie ze znajomymi,akurat mamy przerwę między sesjami.-wskazałam na dwóch chłopaków i trzy dziewczyny razem śmiejących się przy stoliku.-A ty?
-Przyszłam tu z moją mamą,chciała się „rozerwać” i pobyć chwilę z młodymi i fajnymi ludźmi.-odparła ze śmiechem na myśl o słowach swojej towarzyskiej mamy.
-Od kiedy hipsterzy są fajni?-zapytałam,na co obie zachichotałyśmy.
 Kiedy w końcu się uspokoiłyśmy,omiotłam wzrokiem jej wygląd.Charakterystyczne loki układały się w artystyczny nieład,jednak bardzo efektowny,skórzana kurtka i podarte rurki.Nie była mocno odstawiona,ale wciąż wyglądała elegancko i modnie.
-Nie widziałyśmy się od dawna,musisz mi powiedzieć,co u ciebie.-powiedziałam z uprzejmym uśmiechem.Kawa,którą trzymałam w dłoni zaczęła parzyć,więc przekładałam ją z ręki do ręki,aż postanowiłam odstawić napój na blat obok mnie.
 Danielle wciągnęła powietrze rozglądając się po kawiarnii.Pamiętam ją jako wesołą i żywiołową dziewczynę,a nie zamyśloną i zamkniętą w sobie pesymistkę,bo właśnie tak teraz wyglądała.
-Wszystko w porządku.-odparła krótko wbijając wzrok w ziemię.
 Lekko pochyliłam głowę by spojrzeć jej w oczy.-A w sprawie facetów?Znalazłaś sobie kogoś…?
 Kąciki jej ust na chwilę uniosły się ku górze.
-Nie.A co u Liama?-próbowała zmienić temat najgorszymi słowami.Bardzo sprytnie,Danielle.Pomijając fakt,że właśnie się wydałaś w najbardziej oczywisty sposób,jaki tylko się dało.
-Ah,rozumiem.Czyli twój status to „czekam,aż stwierdzi,że znów chce ze mną być”,tak?
-Odrobinę.
 Obie ponownie zaśmiałyśmy się lekko,gdy doszło nas wołanie zza pleców brunetki.
-To moja mama.Muszę do niej iść i wytłumaczyć,jak korzysta się z Twittera.Nawet nie wiem,po co jej to konto…-żartobliwie przewróciła oczami i posłała mi weselsze spojrzenie.-Chyba przeżywa kryzys wieku średniego.
-Współczuję…-Danielle uśmiechnęła się szeroko i skierowała w stronę wyjścia,gdzie czekała na nią starsza kobieta powyżej czterdziestki z sympatyczną twarzą.Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i pomachałam brunetce.
 Gdy tylko zniknęła z mojego pola widzenia,wyciągnęłam komórkę i zaczęłam gorączkowo szukać numeru Pam.
-El,chodź do nas!-poganiał mnie Drake siedzący przy stoliku po drugiej stronie kawiarnii.Wykonałam gest ręką w jego stronę oznaczający,że zaraz przyjdę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo?-usłyszałam po chwili.
-Właśnie spotkałam Danielle w Starbucksie i wpadłam na genialny pomysł!
-Ej,Vic,Eleanor mówi,że spotkała Danielle w kawiarni!-Pam najprawdopodobniej odsunęła od siebie komórkę i zawołała siedzącą gdzieś obok Victorię.
-No i co?O czym gadały?-jej głos stał się wyraźniejszy,zapewne podeszła bliżej.
-No właśnie:co takiego w tym wyjątkowego?-zwróciła się już do mnie Pam.
-Zobaczyłam ją przy ladzie,no i postanowiłam do niej podejść i zagadać,zaczęłyśmy rozmawiać,widać było po niej,że jest przybita,a jak zapytałam,co się stało,przyznała się…-przez to,że zaczęłam opowiadać na jednym tchu musiałam zrobić dramatyczną przerwę-…wciąż czuje coś do Liama!
-Co?!-wydarła mi się do słuchawki.
-Ej,co ona mówi?-dopytywała się Vic w tle.
-Czekaj,dam na głośnomówiący.El,powiedz jeszcze raz!
-Dan wciąż podoba się Liam!I to tak bardzo!-powtórzyłam żartobliwie zniżonym głosem robiąc idiotyczną minę.Na szczęście,Victoria przeżyła tą wiadomość bardzo spokojnie i utrzymała fason.Haha,śmieszne.
-O Matko!!!To najzajebistrza rzecz na świecie!!!-krzyknęła prosto do głośnika,przez co musiałam odsunąć telefon od ucha.Jakieś hałasy i ponownie rozmawiałam jedynie z Pam.
-Właśnie biega po piętrze i krzyczy:”Tak!Wiedziałam,wiedziałam!”-wyjaśniła ze śmiechem przekrzykując ten rumor.
-Tak więc,od razu pomyślałam,że musimy ich spiknąć!
-Hmm,no nie wiem.Mamy mieszać się w sprawy sercowe Liama i Dan?
 Victoria zbiegła po schodach i dopadła telefon.
-Tak!To chyba oczywiste,oni sami tego nie ogarną!
-Tak,Vic,zrozumiałabym też gdybyś nie podnosiła głosu.Ale dzięki.-odparłam krzywiąc się z nieprzyjemnego dźwięku raniącego moje uszy.Wiecie,taki pisk z telefonu to jak wysłuchiwanie śpiewania Louisa po operacji strun głosowych,których dawcą była wiewiórka.Ale da się przyzwyczaić.
-W każdym razie:pomyślałam,że możemy stopniowo zbliżać ich do siebie tak po chamsku,coś w stylu: „Oh,Liam,nie wiedziałam,że tu jesteś!Patrzcie,jaki przypadek,Danielle ze mną przyszła!”-ostatnie słowa to był żart,choć zapewne tak zrobimy.Nigdy nic nie wiadomo…
-A ja nadal nie jestem pewna,czy to dobry pomysł,ale fajnie by było,gdyby Vic oddała mi telefon!-odezwała się Pam zaczynając kłótnię z brunetką trzymającą jej komórkę.Bez zastanowień rozłączyłam się chowając swojego iPhona głęboko w kieszeń torby.Nawet nie będę próbować z nimi rozmawiać.  


*Pam*


 Obudził mnie budzik.Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się orientacyjnie dookoła siebie.Victoria wciąż spała obok mnie z otwartymi ustami,a ja wciąż byłam we wczorajszych ciuchach.No tak,nawet nie połasiłam się,by je zmienić,bo byłam zbyt śpiąca po całej nocy oglądania horrorów.Nawet nie były dobre,ale bez Nialla to nie to samo.Chowanie się za plecami Vic to nie to samo.Nic nie jest takie samo bez mojego blondasa!Wiem,dramatyzuję okropnie,ale gdybyście spędzili z nim takie piękna trzy lata zażyłej przyjaźni,nie chcielibyście rozstawać się z nim na tak długo.Zwłaszcza,że dopiero co wrócił z dwóch tras koncertowych.Nawet nie zdążyłam nacieszyć się jego obecnością…
 Uniosłam się na rękach siadając w pozycji prostej.Victoria głośno chrapnęła.Właśnie miałam po cichu wywlec się z łóżka,gdy dziewczyna obok obudziła się z takim samym zapałem,co ja.
-Ej,która godzina?-zapytała mnie chrypliwym głosem,zupełnie jak Harry.Przypadek?Nie sądzę!
-Emm…-niedbale zarzuciłam rękę w stronę szafki nocnej coś tam przewracając aż dokopałam się do mojego telefonu.-W pół do dziewiątej.
 Victoria zmrużyła oczy,spojrzała najpierw na mnie,na okno i pokój,po czym znów opadłą na poduszkę zakrywając twarz dłońmi mówiąc:”alemiuamziiwnysenn…”.Jesteście zaskoczeni?Tak,zgadza się,ja też nie mam pojęcia,co to znaczy!
-Powiedziałam,że miałam dziwny sen.-odparła mi na pytanie odrobinę chamskim tonem.
-Dobra,wyluzuj.A jaki?-spytałam ponownie kładąc się obok niej.
-Byłam tam ja,Harry,ty,Niall i zebra o imieniu Marcin.
-Ciekawie.
-Czekaj,to jeszcze nie wszystko.Pamiętam,że byliśmy wszyscy w kinie,jeszcze bez zebry.Myślałam,że wracamy do domu,a Harry zaprowadził nas do kasyna.No i zaczął grać w pokera,a gdy okazało,się że zapomniał kasy,to postawił na mnie.Rozumiesz?Ta szuja chciała mnie sprzedać!
-Oh!-zakryłam usta dłonią w udawanym zaskoczeniu.Wszyscy wiemy,że kiedyś musiałam się o to spytać.-A co robiłam ja i Niall?
 Kolejne spojrzenie z serii „jesteś tak głupia,że nawet ci nie odpowiem” i pokręciła głową.Powoli uniosła się na łokciach i oparła plecami o ścianę kontynuując historię.
-Jak już Harry wygrał milion dolarów,poszliśmy was poszukać,a po drodze kupiliśmy jointy od jakiegoś gościa.A ty i Niall staliście przy automatach i się,emm…nie pamiętam.
-Co?Nie żartuj,gadaj!-potrząsnęłam jej ramię wkurzona tym,jak się ze mną droczy i udaje zdezorientowaną.
-Obściskiwaliście się,a potem…
-O matko!-krzyknęłam przerywając jej i podskoczyłam w miejscu.Ja i Niall,całujemy się,już to sobie wyobrażam...-A jak to wyglądało?Bardziej tak „oh wiesz,tylko się całujemy” czy bardziej „mmm,całujemy się,jak pysznie…”?
 Chwila ciszy.
-Co?-zapytała w końcu kompletnie zdezorientowana.-Myślisz,że się przyglądałam?Tam się działo coś ważniejszego!
„Co może być ważniejszego od mojego pocałunku z Niallem?”-pomyślałam i skrzyżowałam ręce na piersiach w geście buntu.
-Nie będę cię słuchać,póki mi nie powiesz.
-Jeny,Pam,oszalałaś do reszty?Dlaczego nie pocałowaliście się tydzień temu,byłoby po sprawie i nie zawracałabyś mi głowy…-odparła marszcząc brwi ze zdenerwowania lekko popychając mnie nogą.
 Dobry argument,ale ja nadal się obrażam.
-To było bardziej „mmm,całujemy się,jak pysznie…”-szepnęła w końcu z lekkim uśmiechem obserwując,jak kąciki moich ust wędrują znacząco w górę.-Mogę ci już opowiedzieć resztę?
-Mhm.-odpowiedziałam starając się odgonić od siebie wyobrażenia mnie i Nialla całujących się w kasynie(tajemniczo i seksownie).
-No więc:odwracam się,a tam zebra w garniturze,którą trzyma rolnik z Kanady.Mówi,że odda ją za darmo,bo go denerwuje jej gadatliwość i to,że strasznie śmierdzi.No to ją wzięłam,a Harry zapalił jointa i zaczął latać pod sufitem.Wzięłam jednego i też się machnęłam,po czym wszystko stało się kolorowe i w ogóle takie magiczne!Myślałam sobie”Łoł,mogę latać jak Harry i oglądać te piękne kolorki…”,a ta zebra do mnie:”To zabawne,że umiem czytać w twoich myślach,Franek”.Rozumiesz?
-Eee…-zastanowiłam się chwilę nad tymi idiotycznymi opowieściami starając się sobie to wyobrazić.-Chyba tak.
-Potem zbliżył się do mnie Harry i mówił…takie tam rzeczy,a na koniec całe kasyno znalazło się w kosmosie na Boże Narodzenie gdzie zamiast planet i gwiazd były choinki.-epicko zakończyła swoją historię gapiąc się na mnie z uśmiechem.
-Masz bardzo,hm,interesujące sny.Najbardziej podobał mi się fragment o Niallu i o mnie.-zaśmiałam się przeczesując włosy.-Chodź,musimy posprzątać na dole.
 Powoli zwlokłam się z łóżka i stanęłam nad Vic,która wciąż siedziała w jednym miejscu.
-Chodź!-powtórzyłam tym razem ciągnąc za kołdrę,w którą była owinięta w skutek czego dziewczyna z hukiem upadła na podłogę.Oczywiście nie mogło obejść się bez mojego idiotycznego rechotu pomieszanego z jej mendzeniem,że nic nie chce się jej robić i nigdzie się nie wybiera.
-Dobra…nie żartuj i wstań!-opanowałam swój śmiech podnosząc kołdrę z ziemi i rzucając niedbale na łóżko.


*Victoria*


-Ta podłoga była bardzo miękka.-stwierdziłam podnosząc z podłogi ubrudzony talerz i kubek w połowie wypełniony colą.
 Pam spojrzała na mnie z uśmiechem i potrząsnęła głową wyciągając odkurzacz.Zmierzając w stronę kuchni,nadepnęłam na coś lepkiego,fuj.
-Czy ty wytarłaś wczoraj to picie,które wylałaś?-z obrzydzeniem podniosłam nogę widząc,jak pomarańczowa maź klei się do mnie i zostawia ohydne ślady.
-Eee…a co jakbym tego nie zrobiła?-odparła tłumiąc śmiech na widok mojej zniesmaczonej twarzy.
-To nie jest śmieszne,daj mi jakąś ścierkę!-zawołałam ze złością rzucając w nią poduszką,którą miałam akurat w ręce.
 Aż ciarki mnie przeszły,kiedy zaczęłam wycierać swoją stopę,a materiał,którym to robiłam lepił się ze sobą i wydzielał nie najpiękniejszy zapach.Matko,jakie to dziwne!!!
-To i tak nic w porównaniu z tym,w co kiedyś wdepnął Harry.-zaczęła Pam,ale zacięłam się przy słowie „Harry” i dalej nie słuchałam.Ostatnio czuje się przy nim jakoś inaczej,jakbym już nie życzyła mu wszystkiego najgorszego.W sumie,to nigdy tak nie myślałam.Cały czas się o coś gryziemy i kłócimy,ale jesteśmy przyjaciółmi i zależy mi na nim,chyba.To w ogóle ostatnio jakieś dziwne jest.Spędzam coraz więcej czasu na myśleniu o nim,nawet śnią mi się dziwaczne sny z loczkiem w roli głównej.To,co nazwałam "jakieś tam rzeczy",to było jego wyznanie miłości.Uh,dziwne.
 To przez to,że wyjechali.Dawno nikogo nie obraziłam,więc jestem zła!To wcale nie dlatego,że za nim tęsknię…Nie,nieprawda.Mózgu,ty nie masz nic do gadania.
-Do dziś Zayn nazywa go „Saper Harry”.-zaśmiała się kończąc historię.Dobrze,że wiem o co chodzi.
-Niebywałe,po prostu niebywałe.-mruknęłam pod nosem zajęta strzepywaniem okruchów po popcornie z kanapy wciąż myśląc o Harrym.Przestałam bronić się przed moim niedorozwiniętym umysłem i z chęcią poddałam się rozmyśleniom o najfajniejszych momentach z naszej znajomości.
-Ty…-odezwał się głos zza mnie.-Ty coś knujesz.
 Podniosłam się do pozycji prostej i spojrzałam na nią najbardziej naturalnym spojrzeniem,jakim tylko mogłam ją obdarzyć.
-Tak,jasne…-dobra,nawet ja mogę przyznać,że brzmiało to beznadziejnie,ale Nieogarnięta Pam mi uwierzyła.Ona i Niall świetnie do siebie pasują;oboje są kompletnymi idiotami.Ah,para idealna.Wyobrażacie to sobie?Będą mogli sobie nieogarniać i wciąż się przewracać,bo oboje są też niezdarami,jak słodko!
 Skończyłyśmy sprzątać salon,a brunetka wywaliła się a kanapę robiąc głośne „Ehhh…”.Spojrzałam na nią zdziwiona i kontynuowałam pisanie SMSa na telefonie,gdy ponownie usłyszałam to samo,tylko że dłużej i głośniej.Chce,żebym zapytała ją,o co chodzi,ale pozgrywam się chwilę.Wydałam podobny dźwięk trochę ją przedrzeźniacz,a trochę dlatego,że to śmiesznie brzmiało.
-Jeśli tak bardzo się nie wyspałaś,to możesz iść jeszcze na górę.-powiedziałam obojętnie nie podnosząc wzroku znad ekranu komórki.Wkurzyła się,więc tym razem odchrząknęła głośno i uderzyła ręką w kanapę.
-Vic!-zawołała z miną rozwścieczonego dziecka.Niedługo kończy dwadzieścia lat,a nie umie powiedzieć,że coś nie gra,tylko wydaje dziwaczne dźwięki i robi hałas,by zwrócić na siebie uwagę.-Mam doła i równocześnie się cieszę…
 Odparłam jej bardzo zawzięcie:
-Oj.
-No weź,pociesz mnie i posłuchaj,proszę.-te słowa nie zabrzmiały już tak niepoważnie,więc złagodniałam i usiadłam obok niej.
-Dobra,dziecko.Mów.
 Pam odetchnęła głośno łamliwym głosem,wślizgnęła się pod moje ramię i schowała twarz w swoich dłoniach.-Chłopaki zaprosili nas na 1D Day w Los Angeles.Rozumiesz?
-Na razie tak,ale boję się dalszej części.Nie chcesz lecieć?
-Chcę!Ale co z Niallem?Nie umiem z nim teraz rozmawiać…-podniosła się tak,że znów widziałam jej twarz.Jej dolna warga lekko się zatrzęsła,jakby miała zaraz zacząć płakać.Proszę,nie rób tego!
-Dramatyzujesz.Niall też się wstydzi,więc nie będzie chciał o tym gadać.-odparłam gładząc ją delikatnie po głowie,którą oparła o moje przedramię.
-Ale nie chcę zepsuć tą sytuacją tego,co było miedzy nami,w sensie przyjaźni.Jest tak niezręcznie i nie umiemy normalnie rozmawiać...-mówiąc to,zaczęła dziwacznie przekręcać słowa nie przestając nawijać sobie pogniecionej bluzki na palec.Oj,ale się wstydzi!
-Po pierwsze:przestań miętosić swoje ubrania,kiedy mówisz o Niallu bądź z Niallem.A po drugie:wszystko powinno się ułożyć.Takich rzeczy nie da się zaplanować,sama się nie spodziewałam,że będzie próbował cię pocałować,on chyba też nie planował tego miesiącami.-no dobra,planował całymi dniami a potem spisywał na kartkach i gdzieś chował,ale to tajemnica…już nie do końca.-Po prostu wrzuć na luz,zachowuj się,jakby nic takiego nie zaistniało.Albo się przypasuje,albo z tobą pogada,albo…nic.
 Dodałam niemo „chyba”.Podkreślając słowo „niemo”,bo nie jestem pewna,ale Pam musi być,a prawda czasem boli.
 Teraz ja zaczęłam walkę z myślami.Lecieć,czy nie lecieć?Ja przynajmniej nie boję się Harrego…A może boję?
-Tak myślisz?-powoli odsunęła się ode mnie i skrzyżowała nogi.
 Sama nie wiem,w końcu Niall myśli samodzielnie i może zrobić dosłownie wszystko.
-Mhm.
 Przytaknęłam starając się,by moja mina była wystarczająco przekonująca dla Pam.
-A  ty?Lecisz ze mną?
 Problem w tym,że nie mam pojęcia,czy chcę.Cóż,czego się nie robi dla przyjaźni(Nie dla Harrego,żeby było jasno.).
-Em…-jej błagalny wzrok dodatkowo zmuszał mnie do większego myślenia-…dobra.
 Na twarzy Pam pojawił się szeroki uśmiech.Natychmiast chwyciła mnie w swoje objęcia i mocno przytuliła.Odwdzięczyłam jej się udając,że nie jestem zniesmaczona swoją odpowiedzią.Nie mam ochoty gdziekolwiek lecieć,ale nie wybaczyłaby mi,gdybym się nie zgodziła.Zmieniam zdanie:wszystko mi jedno.Dlaczego ja w ogóle zadaje sobie to pytanie?!Mam gdzieś Harrego i resztę!To tylko zwykły,krótki lot do Stanów…Wcale się nie boję.
-W takim razie…-zaczęła brunetka.-musimy się spakować.
 Wesoły rumieniec nie przestawał schodzić jej z twarzy,dopóki nie wstałyśmy z kanapy.
-Chcę już go zobaczyć!-zawołała wesoło skacząc dookoła stołu i idiotycznie wymachując rękami.
-Ale tak bardzo?
 Podbiegła do mnie i spojrzała z pod ukosa.
-Bardzo bardzo.
 Jej ręka powędrowała w kierunku fragmentu bluzki,który nawijała sobie wcześniej na palec,ale kategorycznie zabroniłam jej tego moim „psik!”,jak do psa.Ale podziałało.
-Przestań tak robić,wyglądasz jak małe dziecko!-klepnęłam ją lekko w rękę,którą schowała za siebie.
-Nie mogę,to jest mój nałóg!Przez to trochę mniej się stresuję…

sobota, 23 listopada 2013

POST O CZWARTEJ TRZYDZIEŚCI NAD RANEM NASTĘPNEGO DNIA BO OGLĄDAŁAM 1D DAY!!!!!!!!!!

Wiem,długa nazwa dla posta ale to był NAJLEPSZY DZIEŃ I PÓŁ NOCY W MOIM ŻYCIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Matko,matko,matko,matko!!!Kto oglądał do końca,przyznać się,kto wymiękł :P Czuje sie jak warzywo,ale opłacało się!!!!Przeczytali mój tweet xD
 Taki mi serce waliło jak to usłyszałam...A potem jeszcze przeczytałam zawartość mojej wiadomości,by się upewnić :D Ale to prawda!!!
 Uh,1D Day minęło,zapał trzeba ostudzić.Zapewne przeczytacie to dopiero w ciągu dnia,bo już jest niedziela,ale musiałam się wypisać,bo wszyscy w domu śpią :*

Dobranoc... :) 

środa, 20 listopada 2013

Psst!Nie mam kanału na youtubie...na razie.

Zdaje mi się,że w którymś z postów już o tym pisałam,ale widzę,że czyta wiele nowych osób,więc powtarzam:rozdziały pojawiają się w każdy poniedziałek,na obu blogach (tak przy okazji to zapraszam http://a-small-note-for-you.blogspot.com/ ),no chyba że się nie wyrobię,ale będę starać się,żeby posty były tak samo długie jak teraz :)
 Tak czy inaczej,dzięki za wszystkie genialne komentarze,to srasznie motywuje ;) Dawajcie linki do swoich blogów,obserwujcie mnie i mój kanał na youtubie!Nie no,dobra,nie mam kanału na youtubie,ale to fajnie brzmi :D

 Procentowa

                                                                         Nudy xD




                                
                            

poniedziałek, 18 listopada 2013

7. "Majestatyczne Naleśniki!"

*Harry*


 Krzątałem się po kuchni od kilkunastu minut,przyrządzając najlepsze naleśniki na świecie.Niall siedział przy blacie obserwując z zapałem moje ruchy.Z każdą minutą na jego twarzy pojawiało się coraz większe zniecierpliwienie.
-Daj mi jeść!Jestem głodny!-zawołał zdenerwowany oblizując się na widok naleśnika,którego właśnie obracałem na rozgrzanej patelni.-Ile można robić śniadanie?!
 Przerwałem na chwilę przyrządzanie najzajebistrzego jedzenia i oparłem się rękami o blat.
-Dla dobrych naleśników można się spieszyć.Ale jeśli smażysz-podniosłem efektownie ręce i zniżonym głosem zawołałem-Majestatyczne Naleśniki,to potrzeba czasu.Więc łaskawie zamknij mordę.
 Niall odetchnął przewracając oczami i zaczął obracać się na krześle z nudów wołając „Przeklinam cię Harry i twoje cholerne naleśniki,które są za dobre!”,czy jakoś tak.
 Zaśmiałem się z jego głupoty i wróciłem do przygotowywania domowej polewy na naleśniki,gdy po schodach zwlókł się Louis.Z ledwo otwartymi oczami stanął na środku salonu czochrając sobie i tak już zniszczoną fryzurę.
-Kto robi naleśniki?-zapytał chrypliwym głosem.
-Ja!-odparłem polewając właśnie patelnię masą naleśnikową.
-Hmm…To ja chcę siedem.
-Aha,spoko,ale chcesz z polewą „mam to gdzieś”,czy może posypką z „naucz się mówić poproszę”?
-Em,tak.
 Razem z Niallem spojrzeliśmy na siebie ze śmiechem i wróciliśmy do poprzednich zajęć,a Louis w między czasie podszedł do blatu,usiadł na stołku barowym i oparł głowę o marmurową płytę.
 Powalczyłem w kuchni jeszcze dwadzieścia minut,gdy wszystko było gotowe.Naleśniki ułożyłem na prostokątnym talerzu,polewę wlałem do szklanego dzbanka.Danie mistrza jest gotowe!
-Ej,Harry zrobił Majestatyczne Naleśniki,kto pierwszy ten dostanie najwięcej!-usłyszeliśmy krzyk z piętra,masowe otwieranie drzwi i głośne tupanie na schodach,a po chwili stanął przed nami Zayn i Liam bijący się o pierwsze miejsce.Nie ukrywam,że mi to nie schlebia(w końcu ja tu gotuję jak mistrz).
 Kiedy bójka dobiegła końca,a talerz,który stłukli został posprzątany,każdy z nich nałożył sobie po dwa naleśniki z polewą i uciekli z powrotem na piętro.Minęli się na schodach z Pam.
 Uśmiechnęła się do mnie na powitanie,ale gdy zobaczyła Nialla,natychmiast spuściła wzrok na ziemię ze speszoną miną.

-Hej.-powiedział blondyn opierając się o blat w kuchni.Spojrzała na niego lekko zaskoczona,ale odpowiedziała pod nosem „cześć” i też zniknęła na schodach.
-Co to właściwie było?-starałem się,by moje słowa były wystarczająco zrozumiałe,bo przeżuwałem właśnie kęs naleśnika.Niall wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie zmartwiony.
-Pamiętasz,co było wczoraj?-zapytał ciszej uprzednio rozglądając się kontrolnie na boki.Szybka analiza wczorajszych wydarzeń.Pamiętam.
-Pam uciekła z domu na godzinę,wróciła z resztą dziewczyn.Ale jaki to ma związek?
-No bo wczoraj…-zachwiał się przed kolejnymi sowami-próbowałem ją pocałować.I pocałowałbym,gdyby nie Zayn,który wparował do domu.Nie wiem,co mam teraz zrobić,bo jest między nami drętwo,a nie chcę zrujnować tej przyjaźni,bo tylko to mi zostało!-wypalił wszystko jednym tchem i schował twarz w dłoniach.-Jestem idiotą.
 Stałem w ciszy przez chwilę zastanawiając się nad tym,co przed chwilą usłyszałem.Gdyby się pocałowali byliby w końcu razem,wkrótce wzięli ślub,potem dzieci i wspólna starość…I Zayn.Biedny,biedny Niall.
-Ale wiesz,że jeśli reszta się o tym dowie,to będą chcieli bardzo,bardzo-przedłużyłem kolejne słowo mówiąc ściszonym głosem-bardzo mocno go pobić?I zabić.
 Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i przeczesał włosy.Sam miałem w tej chwili ochotę skopać Zaynowi tyłek za jego idiotyzm oraz ogólny pech dla tej pary.Matko,już tyle razy coś im przeszkadzało...Zrobiło mi się smutno za Nialla i Pam.
-To jak?Wiesz,co mam robić?-zapytał wbijając we mnie to niebieskookie spojrzenie.Proszę,tylko nie tak nie patrz,bo się zaraz rozpłaczę…-Musisz mi pomóc!
-To łatwe.Albo spróbujesz zapomnieć i odbudować od nowa przyjaźń,albo powoli ją do siebie zbliżać.Wybieraj.
-Ale jak to „zbliżać”?
-Przykłady:idziecie przez park?Złap ją za rękę.Oglądacie film,obejmij ją swoim ramieniem.A kiedy zapyta,co ty robisz,udawaj,że nie wiesz,o co chodzi.W końcu sama będzie domagała się twojej bliskości i bum!Jesteście razem.
-To najgłupsza rzecz jaką słyszałem.-odparł patrząc na mnie ze zwątpieniem.
-Ale skuteczna.
 Właśnie miał zargumentować mi swoją wypowiedź,gdypo schodach zeszła Victoria.Podeszła do Nialla i mocno go przytuliła.
-Jesteś taki słodziakiem,że gdybym nie była flirciarą,to zrobiłabym wszystko,żebyś się we mnie zakochał!-powiedziała piskliwym głosem ściskając go coraz mocniej.Zawstydzony i lekko zdziwiony jej zachowaniem zaczął mieszać kawę w kubku małą łyżeczką starając się ukryć uśmiech,w wyniku czego zrobił tak głupią minę,że nie mogłem się z niego nie zaśmiać.-Teraz nie ma opcji,musicie być razem!
-Stosuj się do tego,co ci radzę,a ją zdobędziesz.-bardzo przekonująco zargumentowałem swoją opinię mówieniem „zrób to,bo ja tak mówię”,gdy ktoś wszedł do domu bez pukania.Oczywiście był to nie kto inny,jak Paul.
-No,chłopaki,jesteście gotowi?Lecimy do Australii!-zawołał na cały dom klaszcząc wesoło w ręce.On chyba bardziej cieszy się na ten wyjazd niż my.
-Już się zbieramy.-odparł Niall wlokąc się na piętro.
-A temu co znowu?-zapytał facet stojący obok mnie.Wymieniliśmy z Vic tajemnicze spojrzenia robiąc idiotyczne gest brwiami.-Hm?
-Nic takiego,tylko Zayn zniszczył wczoraj jegonajwiększe marzenie.
-Dobrze wiedzieć.
 Udałem się z Paulem i innymi gorylami którzy weszli do naszego domu z zaparkowanego pod nim vana w stronę schodów.Po kilku minutach wszyscy pakowaliśmy się do auta,Zayn żegnał się z Perrie,Louis z Eleanor,ja kłuciłem się z Victorią,która wyglądała dziś wyjątkowo seksownie.(taki szczegół.)
 Najdziwniej zachowywała się Pam,która tuliła się z nami po kolei omijając Nialla szerokim łukiem,aż limit członków zespołu się wyczerpał i musiała stanąć z nim twarzą w twarz(Tam tam tam…!).
-Harry,wsiadaj już do samochodu.-poganiał mnie Louis.
-Zaraz,patrz,co się dzieje.-odwróciłem go w stronę tej dwójki stojącej jakieś cztery metry od nas.Razem zaczęliśmy nasłuchiwać.Poskutkowało to tym,że Liam i Zayn wychylali się zza auta gapiąc się razem z nami.
-Emm…baw się dobrze?-zaczęła Pam naciągając palcami rękawy swetra na dłonie.-Widzimy się za dwa tygodnie.
 Blondyn,odrobinę zawiedziony tą odpowiedzią,przytaknął tylko trzymając w ręce plecak.
-A możemy się chociaż przytulić?Jak,no wiesz,przyjaciele?
 Pam uśmiechnęła się lekko.
-Dobra.
 Przytulili się na długą chwilę,ale to nie wyglądało jak uścisk:„widzimy się za dwa tygodnie,przyjacielu”,ale bardziej jak:„matko,to aż dwa tygodnie,jak ja bez ciebię przeżyję?” i nie mówię tu tylko o jednym z nich.
 Podczas tego uścisku mówili coś do siebie,jednak tego już nie mogłem usłyszeć.
 Niall poprawił ponownie swoją czapkę i założył plecak na ramię.
-Cześć.-powiedział z uśmiechem,po czym ruszył w naszą stronę wciąż trzymając ją za rękę.Gdy oddalili się od siebie na maksymalną długość,zwolnił odrobinę,odwrócił się w jej stronę i puścił.
-Improwizacja!-zawołałem do wszystkich,więc zaczęliśmy jak idioci robić najgłupsze rzeczy,Louis udawał,że myje samochód,Zayn zwiedza sąsiędnia ulicę,a Liam gotuje w powietrzu.Cholera,zabrali mi wszystkie najfajniejsze opcje!
-I tak wiem,że podsłuchiwaliście.-mruknął pakując się do samochodu.-Harry,nie tak pokazuje się mima.
-Goń się!-odkrzyknąłem zły do blondyna,który zniknął za przyciemnianą szybą. Nikt nie docenia mojego talentu!
 Moja złość złagodniała, gdy zobaczyłem,jak Niall siada najbliżej okna,wyciąga słuchawki,ze smętną miną wbija ręce w kieszenie bluzy i chowa usta za kołnierzem.
-Ej.-zaczął Liam siedzący naprzeciw niego.-Nie smutaj.
 Podniósł spojrzenie na niego i lekko się uśmiechnął.
-Nie smutam,tylko…Jakoś mi dziwnie.
-Oj,Nialluś.-Zayn objął go ramieniem i spojrzał na sufit auta lekko potrząsając chłopakiem obok.-To się nazywa miłość!
 Wszyscy zaczęliśmy żartować by rozweselić blondyna,który zdjął słuchawki i wyzbył się smętnego nastroju śmiejąc się razem z nami.Ten „związek” na odległość trzeba będzie obserwować…


*Liam*


-I tak właśnie wyglądałyby strusio-słonie,gdyby wybuch elektrowni atomowej objął Australię.-zakończył Louis swoją fascynującą historię na temat mutacji gatunków zwierząt.
-Słonie nie żyją w Astralii!-zaprotestowałem przestając na chwilę ciągania z Niallem gumy do skakania,którą znaleźliśmy w pokoju z zabawkami.
 Brunet przewrócił oczami i odetchnął zirytowany.
-Słonia miał chodowca strusi w Australii,wygrał go w pokera,to było na początku historii!Liam,jak ty słuchasz?!
-W ogóle,bo nikt cię nie rozumie.
 Dołączył się Zayn.
-Właśnie,czemu akurat struś i słoń,a nie chomar i ziemniak?-powiedział poważnie po chwili wybuchając śmiechem.
-Jadłbym.-odparł Niall również się śmiejąc.
-Jeśli już miałbym mieszać jakieś rzeczy,zmieszałbym jastrzębia ze GPS’em.-włączył się Harry nie przestając kopać piłki,która bezwładnie latała po całym pokoju.
-Bo?-spojrzałem na niego lekko zdziwiony tą odpowiedzią.
-Mógłby latać po całym świecie i przynosić mi zajebiste rzeczy!-złożył usta w kaczy dziubek i zaczął wymachiwać palcem przede mną,jakby to wszystko było oczywiste.Sprytne,Harry,sprytne...
-Ale…To nawet było madre.-stwierdził Niall.-Wygrał Harry.
-Co?!Wcale nie!-natychmiast zaprotestował piskliwym głosem Louis zrywając się z kanapy.
-Tak?A co niby zrobiłbyś ze strusio-słoniem?-Niall ponownie zaatakował.
 Chwila ciszy ze strony rywala.Czyżby ziemniakowielbny blondas wygrał?
-Ujeździłbym!-a jednak,Tomlinson odnalazł ostatnią deskę ratunku,co i tak nic nie zmienia,bo nadal jest idiotą.Chyba nie jestem dobrym komendatorem,Louis mnie pobił tylko za to,że mówię jak jest.
-To niesprawiedliwe!Ludzie muszą znać prawdę!-krzyczałem ze śmiechem,kiedy brunet w ataku szału okładał mnie piankową rękawicą bokserską.W końcu zaprzestał natarcia i zdyszany stanął obok Nialla.
-Tęsknię za El.-powiedział udając potworny płacz i oparł się o ramię blondyna.
-A ja za Pam!-odpowiedział tym samym po czym obaj zaczęli się przytulać.
-Perrie…-chlipał Zayn stojąc w miejscu,więc obaj podszedli do niego i po chwili beczeli sobie we trzech(gdyby dało się opisać moje zgorszenie,z pewnością bym to zrobił).
-Widzisz,dlatego ja nie mam dziewczyny.Nie jestem przywiązany do jednej,a gdy gdzieś wyjadę,mogę zabawiać się z każdą!-zaczął Harry klepiąc mnie po ramieniu.-Mam pomysł:idziemy dziś się rozerwać.Tylko ty i ja,i setki napalonych panienek,które na ciebie polecą…-opowiadał to z takim natchnieniem i wymachiwał idiotycznie ręką,jakby proponował mi pracę która zapewni świetlaną przyszłość.
-Em,nie,dzięki.Dam sobie radę jako singiel.-zdjąłem jego rekę z mojego ramienia walcząc z myślami,które próbowały wmówić mi,że wciąż podoba mi się Danielle.Cicho bądź,mózgu!


*Pam*


 Wgapiałam się w ekran laptopa bijąc się z myślami.Bawiłam się na facebooku od kilkudziesięciu minut,aż tu nagle powiadomienie,że Niall jest dostępny.Jak tu żyć?
„Napisz do mnie,napisz do mnie,proszę,napisz do mnie.Proszę”-powtarzałam w myślach w nadziei patrząc na prawy dolny róg interfejsu.A może nie napisze?Ma mnie gdzieś,zapewne jest zły,po tym,co się w stało tydzień temu.Ja też jestem zła!Zła na siebie.Kto normalny wymięka przed taką sytuacją gdy od pocałunku dzielą sekundy?!Takie rzeczy tylko u mnie.
 Z zamyślenia wyrwał mnie charakterystyczne dźwięk przychodzącej wiadomości.Napisał!

Czekasz,aż Niall do ciebie napisze?

Niestety(chyba),to tylko Danielle.

Jestem aż tak przewidywalna?Tęsknię za nim!

Odpisałam głęboko wciągając powietrze.W międzyczasie przeglądałam sobie zdjęcia na prywatnym koncie Nialla.Nie mam co robić ze swoim życiem.

Jest dostępny,sama do niego napisz.

Już pędzę.Po tym,co odwaliłam ostatnio boje się na niego spojrzeć…

Czyli…?

 Ah,no tak,Danielle jeszcze nie wie,o tym czymś(jak to niby nazwać?).Nagle zrobiło mi się głupio,że nie spotykam się z nią tak często,jak kiedyś.Za nią też tęsknię.
 Opisałam jej mój prawie-pocałunek z Niallem opisując najważniejsze szczegóły(czyli wszystko),Danielle przeczytała to i odparła równie rozwiniętym i taktownym językiem jak ja:

Aha.

Aha?TYLKO aha?TO BYŁO TAKIE SUPER I W OGÓLE BYŁO TAK FAJNIEEEE!!I wszystko zepsułam.-odrobinę podminowała mnie jej odpowiedź,chyba widać.Ponownie usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości.Ale to nie było od Danielle…zgadnijcie,od kogo.

Hello!Jak tam?

Bardzo kolorowo,Louisie.A u ciebie?

Ah,wiesz takie tam…Tylko koncertujemy,dajemy wywiady i występujemy w Amerykańskiej telewizji niemalże codziennie,ale poza tym,to nic.Niall wciąż gada,że za tobą tęskni.

 Oh,na serio tak mówi?Powiedz mu,że też za nim tęsknię i kocham!-nigdy nie powiedziała Pam.Wgapiałam się w ostatnie słowa wiadomości z uśmiechem na twarzy.Rządam Nialla,dajcie mi go!

Fajnie.Kiedy wracacie?

 Lou postanowił rozpisać się na ten temat,więc ponownie otworzyłam okienko mojej wymiany wiadomości z Danielle.

W sensie takim,że „Łał,ale ci zazdroszczę łaaaaał!!!”,a nie takim,no wiesz,tylko „Łał.”.Razumiesz?

 Nie do końca.

Czekaj chwilę,Louis coś do mnie pisze…

 Już miałam ponownie zminimalizować nasza rozmowę,gdy odpisała mi w ekspresowym tempie:

Napisz mu,by pozdrowił Liama,ja i tak muszę już iść.Cześć!

No dobra,pa.

 Chłopak w międzyczasie zasypał mnie wiadomościami.Cholera,jak oni tak szybko piszą?!

Nie jestem pewiem,może za dwa tygodnie.

Kolejna wiadomość.

Albo trzy.

Kolejna wiadomość.

To zależy,Zayn twierdzi,że odrobinę się to przedłuży,a Niall właśnie każe mi napisać,żebyś nie dotykała jego ciastek,które leżą w lodówce.

Kolejna wiadomość.

Mówi:”Jeśli dotknie moich ciastek,to…uh.”

 Jest dostępny na facebooku,siedzi tuż obok Louisa i nie może do mnie napisać osobiście?

Chodzi mu o te,które zjadłam wczoraj,czy o te,które właśnie jem?

 Tym razem wiadomość od Nialla.

Ej,odkupujesz mi ciastka!

Matko,napisał!Kulturalnie zdjęłam laptop z moich kolan,powoli wstałam z łóżka i zaczęłam krzyczeć przez okno jedno słowo,czyli „ziemniak”,aż kobieta idąca chodnikiem spojrzała na mnie z wyrzutem,a gołębie na sąsiednim budynku wystraszyły się i odleciały.
 Kiedy się uspokoiłam,byłam w stanie wystukać odpowiedź.

Żartuje,nie tykałam twoich słodyczy…A może tykałam????Nigdy się nie dowiesz.

Ty…

Ja…

Do rozmowy dołączył się Lou.

Niall właśnie dostaje szału i zastanawia się,czy zjadłaś jego ciastka,czy nie.

 Te nasze rozmowy internetowe są bardzo interesujące(SARKAZM!).
 Uśmiechnęłam się pod nosem czując,jakby Niall siedział tuż obok mnie i żartował,zupełnie,jak wcześniej.To możliwe,że zapomniał o tym,co się stało tak szybko?Może chciał tylko zobaczyć moją reakcję i tak naprawdę nic do mnie nie czuje?Za dużo niewiadomych,po prostu go spytam.Haha,dobre!

Aż tak bardzo się nudzisz?-skierowałam to pytanie do Tomlinsona.

Mhm.

Idź sobie popisać z El.Pogadajcie sobie,jak bardzo się kochacie i tęsknicie…Będzie fajnie!

Czy to jest aluzja skierowana do Nialla?Czekaj,zaraz mu powiem…

Co?!

Tylko spróbuj ,a wezmę pierwszy samolot do Nowego Yorku, znajdę hotel,w którym jesteście,wparuję do twojego pokoju i ukręcę ci kark!

Haha,żartuję ty mała niemoto.Swoje złowieszcze plany zostaw na potem,muszę już kończyć.

Ok.

Szybko przerzuciłam się na rozmowę z Niallem,gdzie czekała na mnie podobna wiadomość.

Wołają nas,pogadamy potem.Na razie!

Hej…

 I wszyscy nagle stali się niedostępni.Teraz jeszcze mocniej za nimi tęsknie,zwłaszcza za Niallem!
 Siedziałam na łóżku użalając się nad swoim losem niczym typowy trzynastoletni gimbus,króry nażył się tyle,że może smiało twierdzić,iż jego życie jest do kitu,gdy do pokoju wpadła Victoria.
-Pam,idziemy przeszukiwać rzeczy Harrego?Dawno nie znalazłam jakiejś sobrej rzeczy,którą mogę go szantażować,a teraz jest dobra okazja!-zawołała wesoło nie zwracając uwagi na to,że nawet nie wpuszczałam jej do domu.
-Emm…no dobra.



wtorek, 12 listopada 2013

6. "Z wyjątkiem toalet na stacjach benzynowych."

Nie dodałam rozdziału wczoraj,przynaje się,jest teraz i chyba nie będzie już tak często dodawany,raczej raz w tygodniu :)



*Liam*


-Dawaj,Michael!Jeszcze jedna!-krzyczał Luke do farbowanego blondyna który właśnie wpychał sobie pianki do ust.Z trudem upychał je gdziekolwiek tylko mógł,śmiejąc się i krztusząc równocześnie,a ten obok żywo mu dopingował.
 W końcu nie wytrzymał i wypluł wszystko na podłogę,oczywiście nie przestając rechotać.No dobra,to akurat było trochę zabawne...
-Słabiak!Pomieściłeś zaledwie siedem!-zawołał Luke robiąc obrzydzoną minę na widok dziwaczno-kolorowej papki,która zrobiła się z tego,co przed chwilą chłopak miał w ustach.Ohydne i śmieszne równocześnie…
-Dobra,teraz ja!-Calum wyrwał Lukowi torebkę nienormalnie wielkich rozmiarów z ręki i zaczął zajadać masowo pianki.
-I tak żaden z was nie pobije Harrego.-wtrącił się Niall który nagrywał tych idiotów telefonem od kilku minut.
-Tak?A ile on zjadł?-zapytał Michael wycierając usta rękawem czarnej bluzki.
 Na twarzy Nialla pojawił się tryumfalny uśmiech.
-Osiemnaście.
 Na te słowa wszyscy zaprzestali czegokolwiek co robi w międzyczasie i patrzyli z podziwem to na Harrego,to na blondyna.
-Co?Widziałeś to?-Luke usiadł na pufie przed nim nie przestając jeść tych ohydnych pianek.
-Raz na wywiadzie poprosili nas,żebyśmy spróbowali.No i on wygrał,choć jest uczulony na laktozę…-Niall mówił to z taką tajemniczością i równoczesnym uśmiechem na twarzy,że nie mogłem powstrzymać się przed śmiechem.Harry „mistrz jedzenia pianek”.Dobre!
 Calum,Luke,Ashton i Michael zrobili pełne podziwu „Uuu” równocześnie i niczym szlachetnie urodzeni kulturalnie przyklasnęli ich nowemu mentorowi od jedzenia pianek(miotam dziś sucharami jak szalony).
-Czy wy właśnie podniecacie się jakimiś głupimi rekordami w jedzeniu ohydnych wyrobów składających się w dziewięć dziesięciu procentach z cukru?-powiedziałem zdegustowany na widok mokrej plamy na podłodze po „pawiu” Michaela.Fuj.
-Liam,a czy ty kiedyś tego próbowałeś?-zapytał mnie Ash z zabawną miną.
-Nie,bo ja mam mózg.-odparłem kpiąco wykonując efektowny unik przed paczką pianek którą rzucił we mnie Cal.-Wypchajcie się!
 Niall właśnie oglądał swój filmik razem z Lukiem,gdy do dużej sali weszła Pam nie odrywając oczu od komórki.
-Hej!-powiedziałem do brunetki która przeszła obojętnie obok mnie.Jedynie machnęła lekko ręką mrucząc pod nosem „hej” i zatrzymała się dopiero przed kanapą zajmowaną do połowy przez Harrego.Obróciła się (wciąż pisząc na komórce),usiadła na wolnym mie
jscu (wciąż pisząc na komórce) po czym wciągnęła głęboko powietrze wydymając policzki (wciąż pisząc na komórce).Oparła głowę o ramię bruneta i oplotła się wokół niego ramionami.
-Przytulę się do ciebie,dobrze?-powiedziała chrypliwym głosem.
-I tak już nie mam wyboru…-odparł patrząc na nią niewzruszony i wrócił do rozmowy z Johnem na temat naszego ostatniego koncertu.Po chwili telefon Harrego zadzwonił,chłopak odsunął od siebie Pam,wstał z kanapy i opuścił salę.
-Czuje się samotna!-jęknęła żałośnie rozglądając się po osobach znajdujących się w pomieszczeniu.
-A co się stało?-zapytałem odwracając się w jej stronę razem z Niallem.
 Schowała twarz w dłoniach i położyła się na kanapie.
-Mój brat wydaje wesele i dostałam na nie zaproszenie,a ja nie mogę iść!Nie chcę…
 Blondyn podszedł bliżej i przykucnął obok niej.
-Do Irlandii?-zapytał patrząc w jej zmartwione oczy.
 Przytaknęła pociągając nosem i przysunęła się do niego tak,że prawie stykali się twarzami.
-Pojechać z tobą?-głos Nialla był tak cichy,że ledwo usłyszałem jego słowa.
 Rodzice Pam mieli starszego od niej brata.Był zawsze idealny i posłuszny,tak więc młodsza siostra również powinna taka być.Studia prawnicze,poważna dziewczyna a następnie żona i takie tam.A ona pragnęła muzyki.Potajemnie spotykała się z Niallem,a gdy okazało się,że wyjeżdża,poprosił ją,by pojechała razem z nim.Za długimi namowami w końcu się zgodziła,choć chciała wyrwać się z domu,ale nie miała racjonalnej wymówki.Parę telefonów do odpowiednich osób w Londynie i rodzice wciąż myślą,że Pam jest na studiach medycznych…a przynajmniej tak słyszałem.
-A tak w ogóle,to kto to jest?-Michael podszedł do mnie krzyżując ręce na piersiach i razem ze mną obserwował całą sytuację z odległości pięciu metrów.
-Taka nasza przyjaciółka,mieszka z nami od dwóch lat…-powiedziałem w skupieniu marszcząc brwi.O czym oni tam szepczą?
-To w niej kocha się Niall?-zniżył znacząco głos,by blondyn przypadkiem go nie usłyszał,a tym bardziej Pam.
-Mhm.
-Matko,niezła jest!-Calum wepchnął się między nas z uznaniem obserwując każdy ruch brunetki.
-Ale wiesz,że nie wolno ci jej podrywać?-zapytałem.
 Ten tylko zaśmiał się i powtórzył „Niezła jest!” i zaśmiał się pewnie.Chyba nie myśli,że uda mu się poderwać Pam.Tą Pam,która kocha się w Niallu.Tą Pam,która kiedyś przywaliła chamskiemu facetowi tak mocno w twarz,że wypadł mu jeden ząb.Nie,na pewno nie tą Pam.Nie radziłbym.
 Próbowałem wytłumaczyć mu możliwe zagrożenie złamania którejś kończyny,ale on mnie nie słuchał,tylko ślinił się na jej widok.
Drzwi sali się otworzyły i do środka wszedł Tom,dźwiękowiec.
-Cal,Luke,chodź na chwilę!Musimy zrobić próbę głosu!-zawołał szatyn w kapeluszu.
 Calum przewrócił oczami i ruszył w stronę wyjścia razem z Lukiem.
-Jeszcze tu wrócę!-zawołał i zatrzasnął za sobą metalowe wrota.
 W międzyczasie podszedł do nas Ashton opierając się o mnie i Michaela łokciem.
-Ładna jest.-powiedział z lekkim uśmiechem patrząc,jak Niall siada obok Pam i obejmuje ją ramieniem.Dziewczyna oparła o niego głowę i zaczęła pisać coś na telefonie.
-A mi wszystko jedno.-odezwał się Mich i podniósł z podłogi opakowanie pianek.-Założę się,że nie dasz mi rady!
 Jego wyzywające spojrzenie tak mnie wkurzyło,że nie mogłem odmówić i wróciliśmy do tego samego zajęcia.Tak,nasze przerwy między próbami są bardzo interesujące.


*Niall*


-To…pomożesz mi?-zapytała Pam okręcając wokół palca fragment mojej bluzy.
 Uśmiechnąłem się lekko i przytaknąłem.Już sobie to wyobrażam,jak jej rodzice podchodzą do mnie,mierzą tym przenikliwym wzrokiem…Tak,rodzice Pam są straszni.Zwłaszcza jej mama,i te świdrujące brwi.Tak,brwi.Kiedy jest zdenerwowana,jedna zaczyna jej niekontrolowanie drżeć,a żeby było straszniej,drugą podnosi w dezaprobacie.Przerażające!
 Właśnie chciała powiedzieć coś jeszcze,gdy zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec przerwy.Do sali wszedł Paul.
-Ludzie,koniec obijania się!Ruszać tyłki i do roboty!-zawołał donośnym głosem i opuścił pomieszczenie.
 Na ślicznej twarzy Pam pojawił się grymas niezadowolenia.Wstała z kanapy i ruszyła do wyjścia,gdy zatrzymałem ja w półkroku.
-Widzimy się w domu,jasne?-zmusiłem ją do spojrzenia mi w oczy łapiąc ją za ramiona i ustawiając na wprost siebie.
 Wciągnęła głośno powietrze i lekko przytaknęła.
-I masz się nie martwić,dobra?-uśmiechnąłem się zachęcająco,gdy skrzyżowała ręce na piersiach i odgarnęła lekko włosy.
-Dobra…-kąciki jej ust lekko wygięły się w górę.
-Niall,chodź już!-usłyszałem głos Luka.
-Idę!-zawołałem do chłopaka który właśnie wychodził bocznymi drzwiami po czym ponownie zwróciłem się do Pam-Wszystko będzie w porządku
 Nachyliłem się i lekko pocałowałem ją w czoło.Przez krótką chwilę poczułem ten cudowny zapach jej włosów zmieszany z perfumami,z których korzystała od kilku tygodni.
 Zamiast odsunąć się ode mnie,przysunęła się bliżej i objęła mnie ramionami.Schowała głowę w klatce piersiowej,wymamrotała „dziękuję” w moje ciało i wyszła.
 Westchnąłem rozmarzony i obróciłem się za siebie,gdzie stał Liam kręcąc głową.
-Musisz się wyszaleć?
-Tak!-podskoczyłem ze szczęścia i zacząłem biegać po Sali krzycząc „ziemniaki!”,jak to ja zwykle robię,kiedy jestem zadowolony.No i biegałem tak kilka minut,aż przerwał mi brunet.
-Niall,rozumiem,że jesteś szczęśliwy i w ogóle,ale próba zaczęła się piętnaście minut temu.-powiedział otwierając przede mną drzwi.Uśmiechnąłem się łapiąc oddech i posłusznie opuściłem salę razem z Liamem,który wciąż śmiał się ze mnie oraz mojego sposobu wyładowywania energii. Nawet przestałem się przejmować tym,że za dwa miesiące będę musiał skonfrontować się z przerażającą rodziną ukochanej dziewczyny…Dobra,nie przestałem.Ale czego się nie robi z miłości,prawda?
                                                     ********************
 W ciszy przekręciłem zamek w drzwiach i wszedłem do domu.Rozejrzałem się powoli dookoła i gdy dostrzegłem,że nikogo nie było w salonie,a światła były pogaszone,zamknąłem za sobą.
 Gdy moje buty były już na miejscu,kurtka spoczywała na wieszaku a plecak podpierał ścianę kanapy,ruszyłem leniwie na piętro.W tym momencie miałem ochotę jedynie paść na łóżko i zasnąć na długi sen,dawno nie byłem tak zmęczony.
 Wędrując wzdłuż korytarza,doszła mnie cicha muzyka z pokoju Pam.Zbliżyłem się do drzwi nasłuchując.
-If you had your gun,would you shut at the sky?-delikatny kobiecy głos zgrywał się z ciekawą melodią.Chyba znam tą piosenkę.
 Położyłem dłoń na klamce,choć drzwi były otwarte.Delikatnie je uchyliłem z głuchym skrzypnięciem i powoli oparłem ramię o framugę.
 W pokoju panował półmrok,jedynie lampka nocna nadawała ciepłego nastroju.Odtwarzacz muzyki przygrywał cicho tak,że niemalże nie było go słychać.Podniosłem wzrok i przed sobą zobaczyłem ją.Zamyśloną,wpatrującą się w zeszyt i przygryzającą ołówek.Co jakiś czas rysowała jakieś niezrozumiałe wzory,po czym wyrywała kartkę,gniotła ją i rzucała niecelnie w stronę śmietnika.
-This is your life,can you feel it,can you feel it…-zaczęła ponownie śpiewać tym swoim delikatnym i miękkim głosem.Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc,jak doskonale wymawia każdą literę,niemalże całkowicie wyzbywając się z brytyjskiego akcentu.Jej talent wokalny był naszą małą tajemnicą,której z przyjemnością słuchałem gdy tylko była okazja.
 Piosenka w końcu dobiegła końca,a ja stałem w ciszy zatracony w jej uroku.Co z tego,że była w za dużej bluzie i wyciągniętych dresach z dziurą na kolanie,właśnie tak wygląda najlepiej.Można powiedzieć,że to jej domowy strój.
 Obojętnie podniosła wzrok przed siebie i gdy mnie zobaczyła,odruchowo zmieszała się zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Fajna piosenka.-powiedziałem cicho wchodząc w głąb pokoju.
-To Bastille.-Pam uśmiechnęła się do mnie spod ukosa i leniwie zeszła z parapetu dzierżąc w ręce zeszyt.-Kojarzysz?
-Jasne,nawet widziałem raz na żywo.
 Podeszła do łózka i usiadła na jego brzegu.
-Pisałaś coś?-usadowiłem się obok niej i delikatnie zabrałem zeszyt z jej ręki.
-Starałam się,ale jakoś słabo mi idzie.-ponownie się zmieszała,przysunęła bliżej mnie i podciągnęła kolana pod brodę.
 Przejrzałem zawartość kilku kartek starając się odczytać jej dziwaczne bazgroły.Najzabawniejsze było to,że wszystkie,które udało mi się odczytać,były całkiem dobrymi tekstami.
-Niby coś napisałam,ale nie umiem złożyć tego w jedną całość…-podrapała się nerwowo po szyi zaciągając rękaw bluzy na nadgarstek.
 Zamknąłem zeszyt i położyłem go obok siebie.
-Też tak czasami mam.Próbuję wymyślić jakiś wspólny temat,ale nie mam pomysłów.-powiedziałem zachęcającym tonem by wywołać u niej uśmiech.
-Miłość jest najlepszym tematem.-odrzekła cicho spoglądając na mnie niepewnie.
 Patrzyłem wciąż w jej zielone oczy żywo analizując to,co przed chwilą usłyszałem.Ona coś próbuje mi przekazać?Albo po prostu to powiedziała…Niall,ty idioto!Za każdym razem,gdy Pam mówi o miłości ty od razu masz swoje idiotyczne teorie!A…może tym razem powinienem się ich posłuchać?
 Znów spuściła wzrok obserwując swoje dłonie.Nie wiem,czemu,ale coś pchnęło mnie do podniesienia delikatnie jej brody.Jednym palcem przejechałem po jej policzku,powoli się przysuwając.Nie myślałem teraz o odrzuceniu,tylko o tym,by nie zepsuć tego pięknego momentu,żeby w końcu ją pocałować i powiedzieć,że ją kocham.W końcu mogłem to zrobić!
 Pam patrzyła na moje usta pozwalając,bym delikatnie przysuwał ja do siebie coraz bliżej i bliżej,aż nasze twarze dzieliła odległość kilku
 centymetrów.Kompletnie zaschło mi w gardle,serce przyśpieszyło dwukrotnie,oddech stał się płytki i nierówny.W myślach wciąż powtarzałem:”Spokojnie,Niall,nie za szybko,nie wystrasz jej”.
 Gdy poczułem jej oddech na swoim policzku,przeszły mnie ciarki.Tak długo na to czekałem!Jeszcze chwila,jeszcze moment…Oboje przymknęliśmy oczy,napawając się tą cudowną chwilą.
 Sekundy dzieliły mnie od muśnięcia moimi ustami jej warg,byłem tak blisko pocałunku…Gdy nagle coś głośno trzasnęło na dole.
-Hej!Jest ktoś w domu?-usłyszeliśmy głos Zayna.
 Wciągnąłem głęboko powietrze.Minuta w ciszy,czy proszę o tak wiele?!
  Natychmiast odsunęła się ode mnie i wstała z łóżka.
-Pam,zaczekaj!-próbowałem jakoś ją zatrzymać,ale nie pozwoliła mi złapać się za rękę i wybiegła z pokoju.
 Zayn,zabiję cię.Nie dziś,nie jutro.ale na pewno kiedyś…


*Pam*



 Gdy tylko zniknęłam z pokoju zbiegłam po schodach znajdując się w salonie.Wesoła twarz Zayna powitała mnie w progu.Wyminęłam go unikając kontaktu wzrokowego zakładając na siebie byle jaką kurtkę i pierwsze buty które wpadły mi w ręce.
-Gdzie idziesz?-zapytał zdziwiony kiedy chwyciłam telefon,wcisnęłam go do kieszeni i otworzyłam drzwi.
-Muszę…spotkać się z Victorią.-wymamrotałam wciąż omamiona tym,co przed chwilą się stało.Niall prawie mnie pocałował,czemu mu na to nie pozwoliłam?!To jest to,czego chcę od dawna,a tchórzę przy każdej możliwej okazji!Jestem okropna…
 Wyszłam z domu nie zważając na to,co wołał do mnie Zayn i na to,że głośno trzasnęłam drzwiami,po prostu ruszyłam truchtem w stronę przystanku autobusowego.Musze komuś o tym wszystkim powiedzieć,bo zaraz wybuchnę!
 Kiedy ze głośnika komórki padło niewyraźne „Halo?”,nie bardzo wiedziałam,co powiedzieć.Przecież nie każę Vic spotkać się ze mną bez powodu,a nie chcę opowiadać jej o prawie-pocałunku przez telefon.
-Victoria,musimy się spotkać,teraz…-mój głos zaczął niekontrolowanie drżeć.Co się ze mną dzieje?!
-Ale po co?Jestem w pubie!-dziewczyna próbowała przekrzyczeć gwizdy i muzykę dudniącą tak głośno,jakby stała bezpośrednio obok głośnika.
-Bo…-zachwiałam się przed odpowiedzią.-…po prostu to bardzo ważne.Wracaj do domu,już tam jadę.
-Mam nadzieję,że to ważne.-westchnęła zrezygnowana i się rozłączyła.
 W ostatniej chwili wskoczyłam do odpowiedniego autobusu ledwo mieszcząc się między ludźmi wracającymi właśnie z pracy.No tak,godziny szczytu…To chyba nie był dobry pomysł z tym środkiem komunikacji.
 Przystanek dalej przysiadł się gruby facet z nadmierną potliwością który nie mógł złapać się ręką gdziekolwiek indziej,tylko tuż nad moją głową,przez co miałam spotkanie trzeciego stopnia z jego śmierdzącą pachą(było gorzej niż szatnia rugbistów w wieku dojrzewania po kilku godzinnym treningu).Wszyscy w autobusie zaczęli kręcić nosami i grymasić na zapach,który rozniósł się wszędzie.Najzabawniejsza okazała się starsza pani stojąca obok z litościwym spojrzeniem skierowanym na mnie.
 Dobra,poddaję się.Dwie przecznice przed celem wyskoczyłam z autobusu od razu biorąc kilka wdechów czystego powietrza.Już wolę przejść trzy przecznice niż dalej truć się tymi okropnymi oparami…
 Ruszyłam marszem w stronę kamienicy gdzie mieściło się mieszkanie Vic.Po kilku metrach zaczęłam biec z nadzieją,że ona już tam jest i czeka,aż się pojawię,skrzyczy mnie za to,że musiała wyjść z pubu ale cierpliwie wysłucha tego,co mam do powiedzenia.Ta myśl nakręcała mnie jeszcze bardziej i powodowała u mnie nierówny oddech i przyśpieszone bicie serca,jednak nie tak bardzo,jak zaledwie piętnaście minut temu w mojej sypialni…
 Nawet nie zauważyłam,gdy znalazłam się pod drzwiami znanego mi budynku.Wpadłam do środka przez szklane drzwi i niecierpliwie nacisnęłam przycisk wywołujący windę.
-Szybciej…-powiedziałam sama do siebie przestępując z nogi na nogę.W końcu metalowa ścianka obsunęła się w bok i wpuściła mnie do środka.
 Kręciłam się w kółko stojąc w kwadratowym pomieszczeniu leniwie wiozącym mnie na dziesiąte piętro.Dlaczego to się tak dłuży?!
 W końcu winda zostawiła mnie na moim przystanku.Dysząc ze zmęczenia i euforii która mnie ogarnęła,gorączkowo szukałam mieszkania Vic.Dawno tu nie byłam.Nie miałam po co,skoro ona wciąż u nas przesiaduje.
-Zajebiście.-przeklęłam czując opór po dwukrotnym naciśnięciu klamki.Czyli jeszcze jej nie ma.Oparłam plecy o drzwi i zsunęłam się na wycieraczkę.Co ja mam teraz robić?


*Victoria*


 Ruszyłam przez korytarz w stronę swojego mieszkania wciąż zastanawiając się,o co chodzi Pam.Jeśli to znowu jakiś idiotyzm,tak jak ostatnio,to ją zabiję!(tydzień temu godzinę opowiadała mi o tym,jak Niall powiedział,że podobają mu się zielonookie dziewczyny...eh.)
 Westchnęłam z dezaprobatą widząc moją przyjaciółkę siedzącą na wycieraczce pod drzwiami mieszkania.
-Hej.-podniosła głowę znad telefonu i powiedziała to tak obojętnie,jakbyśmy spotkały się na ulicy.
-Hej?Lepiej się tłumacz,bo tak łatwo ci tego nie wybaczę!-powiedziałam groźnie otwierając kluczem zamek i wpuszczając Pam do mieszkania.
 Ze spuszczoną głową weszła do środka,zdjęła kurtkę i buty po czym rzuciła je byle gdzie.Przeszła przez długość salonu i padła na kanapę zwijając się w kłębek.To chyba nie jest żaden idiotyzm…
 Ostudziłam swoją złość i zdjęłam szpilki dając odpoczynek dla moich nóg.
-O co chodzi?
 Jęknęła w sofę nie ruszając się z miejsca.
-Wszystko zepsułam.Znowu!Było ciemno,a ja się przestraszyłam,on był taki przystojny…
-No dobra,od początku.-podniosłam ją do pozycji siedzącej robiąc sobie miejsce obok.-Mów.
 Wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie zaaferowanymi oczami.Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć,ale zatrzymała się i znowu jęknęła chowając twarz w dłoniach.
-Matko,po prostu się wysłów.-zabrałam jej ręce i kazałam spojrzeć sobie w oczy.
-Ale ja nie wiem,od czego zacząć!
-Pam!
-No dobra,już dobra.Ja…pocałowałam się z Niallem.Prawie.
 Ta wiadomość podziałała na mnie jak uderzenie w twarz.Co?!Ale…Co?!?
 Wytrzeszczyłam oczy z zaskoczenia natychmiast zasypując ją setką pytań:
-Ale jak to?Kiedy?Czemu „prawie”?Muszę zadzwonić do Perrie i El!
 Pam zaczęła nerwowo owijać sobie wokół palca kosmyk jej brunatnych loków,podczas gdy ja chwyciłam za telefon jak najszybciej wykręcając numer Perrie.
-Co tam?-usłyszałam wesoły głos blondyny.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia!Wsiadaj do auta i przyjedź z Eleanor pod mój dom!Pam twierdzi,że pocałowała się z Niallem!
-Co?!
-Prawie!-poprawiła mnie dziewczyna siedząca obok marszcząc czoło ze złości.
-Zaraz tam będziemy!-Perrie pisnęła mi do słuchawki i się rozłączyła.
 Odłożyłam komórkę i wstałam z kanapy.Po chwili ciszy w końcu odezwała się Pam.
-No to…powiedzieć ci?-zapytała cicho miętosząc w ręce fragment jej starej bluzy.
-Nie,musimy poczekać na dziewczyny…-odparłam krążąc po salonie.-Jak ty w ogóle wyglądasz?Podarte dresy,wymięta koszulka…I ty tak wyszłaś na miasto?Czesałaś się dzisiaj?
 Spuściła wzrok na ziemię z lekkim uśmiechem.
-Trochę się spieszyłam.
 Pokręciłam głową godząc się z tym,że Pam właśnie wybiegła w swoich najgorszych ubraniach na ulicę,przejechała autobusem cztery przystanki i przebiegła trzy przecznice tylko po to,by mi obwieścić,że PRAWIE pocałowała się z Niallem.Z akcentem na „prawie”.Matko,jakie to urocze!
 Zaledwie po piętnastu minutach do mieszkania wpadła Perrie i El,nawzajem podpierające się o swoje ramiona.
-Co tak stoicie?Mówcie wszystko!-zawołała blondyna rzucając za siebie buty i  usadawiając się na kanapie niebezpiecznie blisko Pam.
 Jedynie El spokojnie do mnie podeszła stając w ten sam sposób,co ja,czyli skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła lekko zmieszana to na Perrie,to na Pam.
-Jesteście dokładnie tak samo poinformowane,co ja bo kazałam jej siedzieć cicho do waszego przyjścia.-oznajmiłam przysiadając na małej pufie naprzeciwko kanapy.


*Perrie*


-…Muzyka przygrywała,było tak ciemno,a on patrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami…-opowiadała Pam z rozmarzonym wzrokiem wbitym w sufit.Złapała jedną z moich poduszek i mocno uczepiła się jej rękami.-I wtedy podniósł moją brodę,dotknął palcem mojego policzka,tak jakby chciał otrzeć z niego łzę,byliśmy coraz bliżej siebie…No i wtedy wpadł Zayn.
 Zakończyła opowieść z niesmakiem na twarzy.
-Jak tylko się z nim zobaczę,tak go stłukę,że popamięta!-zawołała rozwścieczona Perrie.
-Właściwie,to nie jego wina.-odparła Eleanor z zabójczym spokojem na twarzy.Wszystkie spojrzałyśmy na nią zdziwione.
-Biorąc pod uwagę to,że tak panikujesz na myśl o bliższym kontakcie z Niallem,faktem oczywistym jest to,że to twój strach zawinił,nie Zayn.Oczywistość.
-Zaiste!-zawołałam ze śmiechem.Te jej naukowe hipotezy zawsze kojarzą mi się z tym słowem,nie wiem,czemu.Jestem jakaś głupia.
-Racja.Jestem okropna…-jęknęła zmartwiona dziewczyna i schowała głowę w moim ramieniu.
-Proszę cię,tylko nie becz!-powiedziałam z grymasem na twarzy lekko klepiąc ją po plecach.Perrie właśnie miała coś powiedzieć,gdy odezwał się telefon Pam.
 Podniosła głowę i spojrzała na mnie z przerażeniem.
-To Niall!-pisnęła ze strachem wpatrując się w ekran drżącej komórki.
-Odbierz!-zawołam,ale ta tylko zerwała się z kanapy i uciekła z salonu.
-Nie ma mnie tu!
 Wzniosłam oczy do nieba i wzięłam telefon do ręki.Muszę odebrać,bo ten dzieciak boi się wszystkiego…
-Halo?-powiedziałam udając kompletną obojętność.Ciekawe,co powie.
-Vic,jest gdzieś Pam?Muszę z nią pogadać.-zaczął niepewnie.
 Spojrzałam w kierunku brunetki,która stała za ścianą patrząc na mnie z nadzieją.
-Właściwie,to jest teraz w łazience.Mam jej coś przekazać?-zapytałam ignorując Perrie wykonując bezgłośne i zupełnie niezrozumiałe gesty w moją stronę.Co do cholery znaczy drapanie się po szyi i robienie idiotycznej miny?!
 Niall westchnął zastanawiając się nad tym,co ma powiedzieć.
-Po prostu powiedz jej,że mi głupio i chciałbym,żeby to nigdy się nie wydarzyło.To wszystko.
 Uśmiechnęłam się i zakryłam usta dłonią.Jaki on jest uroczy!
-W porządku.Do zobaczenia!
-Cześć.-szybko się rozłączył.
-O mój boże!Powiedział,że mu głupio i chciałby,żeby to nigdy się nie wydarzyło,tak mu na niej zależy!-wykrzyczałam skacząc ze szczęścia po sofie.
-Naprawdę tak powiedział?-Pam powoli podeszła do kanapy przygryzając fragment swojej bluzy.
-Co za uroczy chłopak!-Perrie podeszła do brunetki i mocno ją przytuliła.-Aż zazdroszczę ci,że akurat w tobie się zakochał!
-Wcale się we mnie nie zakochał…-odparła daremnie próbując ukryć rumieniec na twarzy.
-A ty El?Co o tym myślisz?-zwróciłam się do dziewczyny siedzącej dotąd spokojnie obok.Podniosła wzrok najpierw na mnie,a następnie na obejmujące się dziewczyny(właściwie,to Perrie obejmowała Pam,a ta patrzyła na nią jak na wariatkę).
-Myślę,że tak.
-Ale w jakim sensie?
-Tak,jest w niej totalnie zakochany i to co przed chwilą powiedział świadczy o tym,że przyjaźń z Pam jest dla niego ważna,bo stanowi cienką granicę między miłością a zwykłą znajomością,dlatego postanowił naprawić swój błąd poprzez zwykłą konwersację.
-Czyli…?-zapytałam patrząc na nią ze zdziwieniem.Przewróciła oczami i uprościła swoja wypowiedź do poziomu totalnego idioty,którym zresztą jestem.
-Kocha ją.Ja tu próbuję ćwiczyć naukowe wypowiedzi,a wy za nic mnie nie doceniacie!
-Ja cię doceniam!-zawołała Pam siadając jej na kolanach,po czym splotła ręce za jej szyją i oparła głowę o ramię El.
-Ty doceniasz wszystkich.-dziewczyna nie wyglądała na zbyt uradowaną obecnością Pam na jej kolanach.
-Bo ja kocham cały świat!
-Z wyjątkiem toalet na stacjach benzynowych,ja ich nienawidzę.-dodałam krzyżując ręce na piersiach.
-Racja,ich nie lubię.-powiedziała po czym wybuchła śmiechem.
-Ale wy jesteście głupie.-powiedziała Perrie z udawaną powagą.Zarzuciła włosami na lewo,oglądając swoje paznokcie.
-Racja.słuchajmy Perrie,ona jest naszym wzorem jeśli chodzi o inteligencję!-słowa Pam brzmiały cholernie sarkastycznie,aż nie można było się nie zaśmiać.-Chcecie ze mną pojechać do domu?

piątek, 8 listopada 2013

5. "Jesus Christ."

Kolejny rozdział :P Tak przy okazji,ten gif z Niallem mnie rozwala :D



*Niall*


-Niall,wstawaj.-usłyszałem nad sobą cichy głos.
-Jeśli to Vic lub Perrie,to ostrzegam,nie jestem w nastroju…-wybełkotałem odwracając się leniwie na plecy by zobaczyć tego,co próbuje mnie obudzić.Gdy otworzyłem oczy,jakieś pięć centymetrów nad sobą zobaczyłem kobiecą twarz.Bardzo piękną,tak przy okazji.

 Na jej widok odruchowo uśmiechnąłem się lekko i przetarłem oczy.
-Wstawaj,bo się spóźnicie.-powtórzyła wpatrując się we mnie tymi swoimi zielonymi oczami,w których gubiłem się za każdym razem,gdy w nie spoglądałem.
-I wstałaś tak wcześnie po to,bym nie zaspał?-uniosłem lekko jedną brew gdy Pam poprawiła jedną ręką pasemko włosów,które do tej pory przyjemnie łaskotało mnie w policzek.
-Mhm.Więc wstawaj.Nie marnuj mojego cennego czasu.-powiedziała „poważnym” tonem wstając z łóżka.
-Możesz sobie pomarzyć…-odwróciłem się do niej plecami ukrywając głowę pod ciepłą kołdrą.
-Niall!Wstawaj!-zawołała niemalże wchodząc mi na głowę.-Wstawaj!Wstawaj!Wstawaj!-powtarzała jak zepsuta taśma doprowadzając mnie do szału.
-Cicho bądź!-krzyknąłem wyłaniając się z kołdry.Złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie tak,że leżała koło mnie nie przestając się śmiać.Pisnęła zaskoczona poddając się mojemu uściskowi udając obrażoną.Wydęła dolną wargę i skrzyżowała ręce na piersiach.Wygląda tak słodko,kiedy się wkurza…
-No i co to ci dało?-zapytała odwracając się w moją stronę.
-Już nie krzyczysz.
-Ah,racja.Wstawaj!Wsta…-zatrzymałem Pam wpół słowa zakrywając jej usta ręką.Uśmiechnęła się w moją dłoń.Wyczułem jej ciepły oddech,który wywołał u mnie dreszcze,delikatny dotyk skóry,doprowadzający do szaleństwa od dawna.Przez ułamek sekundy zdawało mi się,że nic lepszego dziś nie może mnie spotkać,na szczęście się pomyliłem.Gdy odepchnęła moją dłoń ze śmiechem,jej wzrok powędrował na prawo,w okolice ściany pokoju.Zamyśliła się powoli opierając brodę o moją klatkę piersiową.
 „Niall,nic nie mów.Nawet nie oddychaj…”-powtarzałem sobie w myślach,jakbym obchodził się z dzikim zwierzeńciem,które właśnie mi zaufało,bo to prawda.Zawsze,kiedy chcę jakoś się do niej zbliżyć,ta peszy się i odsuwa.A teraz właśnie sama się do mnie przysunęła!
-Musisz kiedyś nauczyć mnie grać na gitarze.-powiedziała w końcu.Spojrzała na mnie lekko zdziwiona,za pewne przez minę idioty,którą właśnie zrobiłem.Wyglądam wtedy trochę tak,jakbym musiał do toalety i równocześnie ktoś mnie przestraszył.Trochę dziwnie.
-Mhm…-ledwo wydałem z siebie niezrozumiały nawet dla mnie dźwięk,przez co Pam zaśmiała się ponownie.Dźwięk jej śmiechu jest moim ulubionym budzikiem.
 Wtedy do pokoju wparował Louis wciąż zakładający spodnie.
-Niall,zbieraj się!Kurwa,zaraz się spóźnimy!Tylko nie zapomnij…-zamarł widząc brunetkę speszoną tak samo jak ja.-Dobra,to ja nie przeszkadzam.-skończył nie kryjąc głupiego śmiechu.
 Głośne trzaśnięcie drzwi wybudziło mnie z zamyślenia na widok Pam.
-Wstawaj,grubasie.-wstała z łóżka i przeszła przez pokój zatrzymując się przy mojej szufladzie.
-Sama jesteś gruba.
 Posłała mi mordercze spojrzenie otwierając przypadkową szafkę i zaczęła w niej grzebać.
-Nie otwieraj jej!-krzyknąłem wyskakując z łóżka widząc,jak Pam zagląda do trzeciej szuflady po prawej.Złapałem ją w pasie i pchnąłem na łóżko.
-Ej!-zawołała patrząc na mnie zaskoczona.-C
zemu mam tam nie zaglądać?
-Eee…Bo…-jąkałem się gorączkowo szukając odpowiedzi.Przecież nie powiem jej,że trzymam tam wszystkie wiersze i piosenki,które napisałem właśnie o niej,wszystkie nasze zdjęcia i pamiątki…-Trzymam tam kondomy.
 Już za późno,by ugryźć się w język.Niall,nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego?!Idiota!
-To znaczy farbę do włosów!Matko…-kiedy próbowałem się uratować,brnąłem w to jeszcze głębiej i coraz bardziej pogrążałem.Eh…
 Spojrzenie Pam spowodowało,że zrobiłem się czerwony.Patrzyła na mnie zaskoczona i równocześnie przerażona.Nie dziwie jej się,ja czułem to samo.Jak na razie ten moment zajmuje drugie miejsce w mojej liście Wiochy Przed Pam.A o pierwszym miejscu trochę później.
-Nie ważne.Po prostu się zbieraj.Nie po to wstawałam tak wcześnie,żebyś gadał mi o jakiś kondomach…-machnęła niedbale ręką idąc do drzwi.
-Farbie do włosów!-zawołałem do zamkniętych już drzwi.Cholera,czemu ja jestem taki powalony(i zboczony…)?


*Harry*


-No i gdzie on jest?-zapytał Zayn dziewczynę schodzącą po schodach.
-Zaraz zejdzie.-odpowiedziała siadając na blacie w kuchni.
-Wybacz,że przeszkodziłem wam w obściskiwaniu się…-zaczął Louis śmiejąc się złośliwie.Pam spojrzała na niego z lekkim uśmiechem miętosząc w ręce nitkę od jej koszulki.To jest znak!
-No dobra,mów.-podszedłem do niej i oparłem ręce o blat na którym siedziała,że znalazła się pomiędzy nimi.
-Spadaj!-odepchnęła mnie lekko czerwieniąc się ze wstydu.
-Teraz nie masz wyjścia.Mów,albo zapytamy Nialla…-wtrącił Zayn podnosząc tajemniczo wzrok znad komórki.
-Nie wiem,o co wam chodzi.Po prostu poszłam go obudzić i zaczęliśmy gadać.A wy,jak idioci słuchacie głupot,które wygaduje Louis!
-Ej!Mówię,co widziałem!Kiedy wparowałem do pokoju,obściskiwaliscie się na łóżku!
-Co?!-odezwał się Liam.
-Jesteś kretynem.Z resztą,to on mnie przyciągnął i nie pozwolił odejść.Więc gadajcie z nim.-dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach,założyła nogę na nogę i z obrażonym wzrokiem wpatrywała się w sufit.
 Po chwili usłyszeliśmy szybkie kroki po schodach.Niall,wciąż zakładając koszulkę przebiegł przez salon wprost do kuchni,łapiąc pierwszą rzecz z lodówki.Kątem oka zobaczyłem,jak Pam przygląda się jego nagiej klacie przygryzając lekko dolną wargę.Ta chemia...(uwaga:sarkazm.)
-Idziemy?-powiedział przed wzięciem kolejnego łyka soku z kartonu.
 Nikt z nas nie odpowiedział,jedynie ruszyliśmy w stronę drzwi,gdy odezwał się dzwonek mojego telefonu.Krótka melodyjka oznaczała przychodzącego smsa.
-Matko…-jęknąłem widząc,od kogo dostałem wiadomość.
-Co?-zapytał Liam próbując przeczytać jego zawartość razem ze mną.Tak,bo dam mu czytać moje smsy.
 Chamsko odepchnąłem jego twarz i bez wahania schowałem telefon do kieszeni.
-Ostatnio wyrwałem niezłą laskę na jedną noc,a ta teraz wciąż do mnie wydzwania i pisze wkurwiające
smsy…Po co ja dawałem jej swój numer?-uderzyłem się dłonią w czoło na myśl o swojej głupocie.
-Też mnie to zastanawia.Gdybym był dziewczyną,nawet nie chciałbym pójść z tobą do domu.-zaczął mulat z wnerwiającym uśmiechem.
-Gdybyś był dziewczyną,nawet bym ci tego nie proponował.
 Otrzymałem piękną pamiątkę po tej odpowiedzi w postaci siniaka po jego bucie.
-Jak już dojedziemy,muszę kupić sobie coś do żarcia,jestem strasznie głodny!-zawołał Niall wsiadając do auta.
-Przecież wypiłeś cały karton soku i trzy kanapki…-odezwał się Louis.
-Chciałeś powiedzieć:TYLKO karton soku i trzy kanapki!


*Eleanor*


-Halo?
-Hej!Co robisz?-usłyszałam w słuchawce znajomy głos Louisa,którego dźwięk wywołał na mojej twarzy mimowolny uśmiech.
-Nic specjalnego,zaraz zaczynają się zajęcia,więc jem drugie śniadanie.-powiedziałam szeleszcząc opakowaniem od kanapki.
-My pracujemy w studiu już od jakichś dwóch godzin.Mam nadzieję,że dziś nie zmienisz naszych planów…
-Będziesz mi to teraz wypominać?-powiedziałam lekko zdenerwowana jego zachowaniem.
-Tak,bo umawialiśmy się na tą randkę od dwóch tygodni!
-Wybacz mi,że jestem na studiach i muszę się uczyć!
 Chwila ciszy.
-Nie ważne.Ale przyrzeknij,że widzimy się dziś wieczorem.Sami.-zaczął Lou stanowczym tonem.
-Dobra,przyrzekam.A teraz daj mi zjeść lunch.-przewróciłam oczyma i po krótkim „Cześć” schowałam komórkę do kieszeni.Mój spokój nie trwał nawet chwili,bo od razu przysiadła się do mnie Emma.
-Hej!Co robisz?-powiedziała wesoło siadając przy stoliku.
-Mówisz dokładnie jak mój chłopak…-odrzekłam ze zrezygnowaniem odkładając kanapkę ponownie na opakowanie.Czy ja nie mogę mieć chwili spokoju?
-Tak?A jak ma na imię?
-Louis.
-Fajnie.Dokładnie,jak ten z One Direction.-blondynka uśmiechnęła się do mnie wesoło.Biedna,naiwna Emma.
 Muszę jakoś się stąd oddalić.Nie to,że mam coś do tej dziewczyny,ale trochę denerwuje mnie jej głupota.Czasami zastanawiam się,czemu ją tu przyjęli.
 Wyciągnęłam ponownie swój telefon.
-Wybacz,ale musze zadzwonić.-szybko wstałam od stołu zabierając swoją torbę i kanapkę.Wszędzie,byle dalej od niej!
-Dobra.Widzimy się na zajęciach!-zawołała do mnie tym swoim wysokim głosem przez co jeszcze bardziej przyśpieszyłam kroku.
 Gdy przeszłam na dziedziniec,ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tam Perrie z Victorią.
-Co wy tu robicie?-zapytałam dwie dziewczyny śmiejące się z byle czego.-Jestem zajęta!
-Tak w ogóle,cześć.A nie przyszłyśmy tu do ciebie.Pomagam Vic w cholernie ważnej sprawie…-powiedziała Perrie wracając do rozglądania się.
-No dobra,ale co konkretnie?
-Wczoraj przespałam się z takim jednym w moim domu.Z samego rana zerwał się i zniknął z domu,a gdy się obudziłam,mojej komórki nie było.Odzyskam ją i przy okazji się zemszczę!-zawołała z determinacją pokazując na znajomego bruneta.
-Przecież to Joe z drugiego semestru.Nie wygląda na zapalonego flirciarza…-szepnęłam kucając obok nich za ławką.-Jaki macie plan?
-Idziemy na brawurę.Po prostu wydrę się na niego i zażądam zwrotu pod groźbą sądu.-odrzekła Victoria patrząc na chłopaka ze złością.-Jak ja mogłam z  nim przespać?!
-Zostawcie to mnie,mam lepszy pomysł.-powiedziałam uśmiechając się złowieszczo.Wymieniły ze sobą niepewne spojrzenia,ale ostatecznie zezwoliły mi na działanie.Nie pożałują…
 Bez zastanowienia wstałam i ruszyłam w stronę chłopaka rozmawiającego właśnie z wykładowcą.Wracając od niego z komórką w ręku,Perrie i Vic wgapiały się z niedowierzeniem to we mnie,to w przestraszonego Joego idącego ze spuszczoną głową w stronę korytarza.
-Co ty mu powiedziałaś,że tak podkulił ogon?!-zawołała brunetka uwieszając mi się na szyi i biorąc w dłoń swój telefon.
-Ah,no wiesz,mam swoje sposoby…-zaśmiałam się lekko widząc idiotyczną minę Perrie.
-Dlaczego nie wiedziałyśmy,że nasza droga El ma takie wtyki?-brunetka skakała dookoła oddając mi chołd.Tak,wtyki…Nie muszę mówić im,że w „jakiś sposób” dowiedziałam się o tajnym przekręcie Joego z wynikami prac magisterskich i teraz go tym szantażuję…Gdyby Louis się dowiedział,chyba by mnie zabił.Albo gratulował.
-Dobra,to my ci już nie przeszkadzamy.Zaraz się  zwiniemy i już nas nie ma…-blondynka natychmiast podniosła się z trawy i otrzepała spodnie.-Może wyrwiemy się gdzieś po południu,bez chłopaków?
-Chciałabym,ale dziś jestem umówiona na wieczór z Louisem.Wkurzył się,bo tydzień temu wszystko odwołałam,więc teraz nawet nie pozwoliłby mi na jakiekolwiek wyjście…Na pewno jutro.Czuję,że spędzam za dużo czasu z chłopakami.
-Spróbuję namówić Pam.Chyba nie będzie chciała opuszczać Nialla.Chyba ostatnio coś się między nimi ruszyło,a ja chcę wiedzieć,co!-zawołała Perrie.
-Tylko zaczeka z tym na mnie,też chcę poplotkować…Dobra,lecę na zajęcia!-raźnym krokiem oddaliłam się od dwóch dziewczyn idących w stronę wyjścia.
 Minęłam się z Emmą udając,że nie słyszę jej wołania(matko,ona na serio mnie denerwuje).Przeszłam przez długi korytarz,obeszłam szybko salę na parterze aż dotarłam na pierwsze piętro gdzie czekały na mnie szeroko otwarte drzwi prowadzące do pokoju wykładów.


*Louis*


-Matko,ten film był okropny.Cholernie nudny,w dodatku beznadziejnie nagrany.-z uśmiechem otworzyłem drzwi wysłuchując lamentacji Eleanor.-Ale najgorsza była obsada.Kto w ogóle pozwolił puszczać to w kinie?!
 Brunetka weszła za mną do środka nie przestając gadać.Zamknąłem za sobą drzwi,chwyciłem ją w objęcia a ta wciąż nadawała o tym filmie.Serio?
-Następnym razem ja wybieram film.I wiesz,co?-natychmiast uciszyłem ją gorącym pocałunkiem.Nie rozłączając naszych ust,zaczęła zdejmować swoją i po chwili moją kurtkę.
 Gdy w końcu odsunąłem się od niej by zaczerpnąć powietrza,objęła dłońmi moją twarz i zetknęła swoje czoło z moim.
-Powinieneś mnie tak uciszać za każdym razem.-wyszeptała z lekkim uśmiechem.Spojrzałem w jej rozszerzone źrenice otoczone głębokim,brązowym kolorem.Przypomniałem sobie moment,w którym pierwszy raz zobaczyłem te oczy i kiedy pierwszy raz je pokochałem.Pamiętam doskonale,jak Harry przedstawił mnie El mówiąc:”Eleanor,Louis.Louis,Eleanor.” po czym zostawił nas samych sobie.Byłem nią tak oczarowany,że nie mogłem nic wydusić.Aż trudno mi uwierzyć,ze właśnie teraz z nią jestem,całuje ją codziennie,że znosi tyle by ze mną być.
 Z twarzy Eleanor powoli znikał uśmiech.Badawczym wzrokiem zmierzyła mnie całego unosząc lekko jedną brew.
-Co ci jest?-powiedziała widząc mój zapewne dziwaczny wyraz twarzy.
-Eh,chyba się zagapiłem.-zamiast uwodzicielskiego tonu wydałem z siebie zabawny pomruk,na co El wybuchła śmiechem.Jej kąciki ust wtedy uroczo się uniosły a oczy zabawnie przymrużyły.
 Ponownie nachyliłem się by ją pocałować.Dłonie Eleanor delikatnie gładziły mnie po policzkach i szyji,moje ręce mocniej objęły ją w biodrach i przyciągnęły bliżej.Zacząłem powoli poszukiwać po omacku brzegu jej bluzki.Gdy w końcu go znalazłem,bez najmniejszego oporu ściągnąłem z ciała El niepotrzebny fragment garderoby.
 Musieliśmy na chwilę zaprzestać pocałunku,więc brunetka wykorzystała to łapiąc mnie za rękę i prowadząc w stronę kanapy.
-Zaczekaj chwilę,zaraz wrócę.-powiedziała przeciągle oddalając się w stronę korytarza.
-Hej,dokąd idziesz?
 Nie odpowiedziała mi,jedynie posłała uwodzicielskie spojrzenie i zniknęła za ścianą.Nie wiem,co chce zrobić,ale zapowiada się ciekawie…
 Szybko poprawiłem swoją fryzurę i usiadłem wygodniej na kanapie.
-Już idę!-dobiegł mnie głos Eleanor.Niosła ze sobą talerz i miskę z…truskawkami?Mmm…
 Natychmiast wstałem i pomogłem zanieść jej wszystko na stolik.Usieliśmy na kanapie blisko siebie gdy brunetka sięgnęła po jeden owoc.
-Masz ochotę?-zapytała spoglądając na mnie z ukosa.
-Jasne…-złapałem jej dłoń i ugryzłem spory kawałek truskawki,którą trzymała nie przerywając subtelnego kontaktu wzrokowego.Ledwo powstrzymałem się przed śmiechem na widok jej zadowolonej miny.Nie mogę,wygląda tak głupio!
 Ostatecznie powstrzymałem się przed głupim rechotem i po omacku znalazłem pilot od wierzy stereo,by chwilę później wtórowała nam piosenka „Get lucky”.W sam raz na ta okazję(uwaga:zboczony kawał).
 El uśmiechnęła się lekko odgarniając sobie włosy z ramienia i przysunęła się bliżej tak,że nasze czoła niemalże się stykały.Bez głębszego zastanowienia pocałowałem ją namiętnie w usta wyczuwając słodki smak truskawek.
-Smacznie…-powiedziałem pozwalając,by pchnęła mnie na plecy i zawisła tuż nad moim ciałem.Leżę teraz na kanapie,bezbronny,na każde skinienie mojej napalonej dziewczyny…Jak ktoś teraz wparuje do jej mieszkania,zabiję.
 Eleanor całowała tak czule jak nigdy dotąd,wijąc się seksownie tuż nad moim ciałem,a ja jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w nią z podziwem.Kiedy ona ostatnio tak się zachowywała?
 Po chwili przeszła do obcałowywania subtelnie mojej szyi pozwalając,bym rozpiął guzik jej spodni i ściągnął je na poziom kolan.Już poszukiwałem zapięcia koronkowego stanika,gdy dobiegło nas głośne trzaśnięcie drzwi.Natcyhmiast odwróciliśmy się w stronę wejścia,gdzie stał Harry,Victoria,Pam i Niall.Co oni tu robią?!
-Hej!-zawołał przeciągle brunet wchodząc wraz z resztą do salonu.-Co robicie?
-Podlewamy kwiatki,wiecie?!Kto was tu w ogóle zapraszał?!-krzyknąłem gdy El zaczęła zakładać swoją bluzkę i spodnie.Matko…
-Truskawki!-Nialll natychmiast sięgnął po półmisek z owocami i począł jej opróżnianie razem z Pam.
-Ale…co?Wynoście się stąd!-starałem się jakoś zrozumieć,co ta banda idiotów tu robi.Cholera,nie mają nic lepszego do roboty?!?!-I co to w ogóle był za pomysł,by tu przyjść?!
-Ah,no wiecie,nudziliśmy się,a Liam i Zayn gdzieś się zmyli.-powiedział Harry badając lampkę stojącą na mosiężnie wykonanej komodzie.
-A przeszkodziliśmy wam w czymś?-zaczęła brunetka obojętnym tonem rozsiadając się wygodnie na kanapie.W butach.Na białej kanapie.Białej.
 Kątem oka widziałem rozwścieczone spojrzenie mojej dziewczyny na widok ciemnych plam,które pozostawiała po sobie Vic z każdym ruchem.
-Powaliło was do reszty?Złaź!-El brutalnie zepchnęła dziewczynę obok z sofy i spojrzała zaaferowana na blondyna który właśnie przeczesywał zawartość jej lodówki.
-Lou,a gdzie twoja koszulka?-zaśmiał się kpiąco Harry zrzucając z szafki świeczkę i tym samym rozsypując wosk po całej podłodze.-Ups.
 Czy ja nie mówiłem czegoś o zabijaniu?!Dobra,Louis,spokojnie.Siłą niczego nie załatwisz…
 Pomyślałem o tym w momencie,kiedy Vic złapała za pilota i włączyła TV jak najgłośniej się da.Zmieniam zdanie na temat przemocy!
-Ej,wiecie co?-zacząłem z tępym uśmiechem.-Wynocha!!!
 Chwyciłem Harrego i Vic za rękawy i wypchnąłem za drzwi,Niall ulotnił się tuż za nimi.
-Lou,uspokój się.Głęboki wdech…-Pam podeszła do mnie i przemówiła spokojnym głosem.Nie wiem,czemu,ale jej głos odrobinę ostudził moją złość.
-Mam być spokojny?W porządku.-przez ułamek sekundy wpatrywała się we mnie tymi swoimi zielono-niebiesko-żółto-szarymi oczami.Nie,nie mogę się na nią gniewać.Jest zbyt urocza!Pomijając fakt,że wbiła się po chamsku do domu Eleanor bez zapowiedzi,przeszkodziła nam w bardzo przyjemnym zajęciu i wyjadła truskawki,to w sumie niczym nie zawiniła…Co ja gadam,jestem wkurzony!-Może byłbym spokojny,gdybyś w końcu wyszła i przestała słuchać idiotycznych pomysłów Harrego i Vic!
 Im dłużej na nią krzyczałem,Pam kuliła się coraz bardziej w sobie.Przy ostatnich słowach dolna warga niekontrolowanie jej zadrżała i wybiegła z mieszkania pociągając żałośnie nosem.Matko,co ja zrobiłem?
-Czekaj,Pam,przepraszam!-próbowałem jakoś ją zatrzymać,ale powstrzymał mnie fakt,iż nie miałem na sobie połowy ubrań.Ze zrezygnowaniem wycofałem się z powrotem za drzwi i powoli je zamknąłem.
 Przez tą sytuację zapomniałem o jej wrażliwości na podnoszenie głosu.Kiedyś Victoria zdradziła mi,że przez napiętą atmosferę w domu Pam była wciąż wystawiona na stres i silną presję ze strony rodziców,miewała przez to ataki paniki.Teraz,kiedy o tym myślę,jest mi strasznie głupio,że nakrzyczałem tak na naszą malutką dziewczynkę…Chyba na serio muszę popracować nad tą agresją.
 Odwróciłem się w stronę Eleanor która patrzyła na mnie wzrokiem:„no i co narobiłeś?!”.
-Co?
-Nakrzyczałeś na Pam!Przecież wiesz,jak ona reaguje!-powiedziała unosząc ramiona do góry.-Wiesz,co to znaczy.
 Niestety,wiem.A nawet za dobrze.Matko!
 Jej ręce powoli się opuszczały,aż do poziomu głowy.
-Nie,El proszę…
-Za późno.-w końcu skrzyżowała ramiona na piersiach,co oznacza foch.Całkowity,bo przechyliła głowę w bok.Cholera,te są najgorsze…
-Zapomniałaś już,że oni przed chwilą wparowali ci do mieszkania i nam przeszkodzili?!-zawołałem z akcentem na przed ostatnie słowo głupawo wymachując rękami.
-Mówię teraz o Pam!-broniła się marszcząc brwi ze zdenerwowania.Robi się coraz groźniej.
-Ale…-w sumie,nie mam co się kłócić.I tak tylko ja ucierpię.Tak już jest,bo przecież kobietom nigdy nie brakuje seksu i tylko one mogą dawać zakazy swoim facetom.Gdzie tu równouprawnienie?-Tak kochanie.
-Masz ją przeprosić.
-Tak kochanie.
-Wyjaśnisz,że niepotrzebnie się uniosłeś i że jest ci przykro.Jasne?
-Tak kochanie.
-I przestań mówić „tak kochanie”!
-Tak k…złotko.
 W końcu na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.Sukces!
-Panie Louisie Tomlinson,jak można tak krzyczeć na kobiety?-powiedziała zabawnie poważnym tonem pozwalając,bym złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie.
-A jak można tak traktować swojego ukochanego i idealnego mężczyznę,panno Eleanor Calder?-odpowiedział delikatnie muskając jej wargi swoimi.Po chwili odwzajemniła pocałunek biorąc moją twarz w objęcia.Pam może poczekać,mam tu do załatwienia ważniejsze sprawy…


*Pam*


 Siedziałam właśnie i popijałam zieloną herbatę z ulubionego kubka zawinięta w ciepły koc na wygodnej pufie koło okna.W ciszy patrzyłam,jak krople wody powoli spływały po szklanej szybie i napawałam się głuchym dźwiękiem deszczu odbijającego się od dachu domu.Już od dziecka ten dźwięk mnie uspokajał.Nie wiem,czemu.Po prostu tak mam.
 Moje zamyślenie przerwał Niall który zszedł powoli po schodach.Podszedł bliżej i kucnął koło pufy patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami.Ale były takie jakby…inne?Zwykle kolor jego oczu był głęboko błękitny.Teraz świeciły one bladą szarością.
-W porządku?-zapytał z lekkim uśmiechem delikatnie gładząc mnie po ramieniu.Kolejna rzecz,która działa na mnie uspokajająco.
-Tak.Trochę bolała mnie głowa,ale już mi lepiej.Dzięki.-odparłam biorąc głęboki wdech i opierając głowę o szybę.Chłód szklanego wyrobu odbił się znacząco na moim policzku i zostawił blady ślad.
-Na pewno?Nie czujesz się źle?-blondyn złapał za róg koca i dokładniej okrył nim moje plecy.Jest taki troskliwy i równocześnie uroczy…
-Nie,wszystko jest okej.Idź już do chłopaków,poradzę sobie,naprawdę!-zaśmiałam się lekko zawstydzona,gdy Niall wciąż uparcie próbował poprawić ten nieszczęsny koc.Lekko odsunęłam go od siebie powstrzymując krew napływającą mi do polików.
-No dobra,ale jeśli coś się będzie działo,zadzwoń i od razu przyjadę.-zabrzmiał jak troskliwy ojciec mówiący do swojej małej córeczki.
-Idź już!-uśmiechnęłam się gdy Niall wstał ode mnie i zabrał klucze do domu ze stolika.
-Będziemy koło dwudziestej trzeciej.Nie czekaj na nas!-zawołał zamykając za sobą drzwi wejściowe o krwisto czerwonym kolorze.
 No i zostałam sama.Harry,Liam,Zayn i Niall właśnie wyszli,Victiora jest w pubie więc nie będzie chciała przychodzić,Perrie jest z resztą dziewczyn z zespołu,a Lou i Eleanor zabawiają się u niej w domu.Sama jak palec.Ale tak jest czasami lepiej,prawda?
 Leniwie wstałam opuszczając przyjemnie ocieplone miejsce i przeniosłam się do kuchni gdzie zostawiłam pusty już kubek po herbacie.Nogi same poprowadziły mnie na górne piętro aż do pokoju Nialla.
 Nie wiem,czy z czystego natręctwa,czy z ciekawości,ale coś pchnęło mnie,by zajrzeć do środka.Z cichym skrzypnięciem otworzyłam ciemne drzwi i wślizgnęłam się na palcach,choć nikogo nie było w domu.
 Kryjąc oczy przed rażącym słońcem,które przed chwilą wyłoniło się zza chmur,spojrzałam ogółem na obszerny pokój o białych ścianach.Podobnie do mojego zakątka,był skromnie urządzony i wypełniały go podstawowe meble.Najbardziej jednak wyróżniało się okno na wprost od drzwi zajmujące całą ścianę i gitara,która stała spokojnie koło niepościelonego łóżka zarzuconego ubraniami.Uśmiech wkradł się na moją twarz na ten widok.Niall nigdy nie należał do specjalnie,hm,”uporządkowanych” osób.
 Przeszłam koło długiej komody wodząc po niej palcem aż natrafiłam na drzwi łazienki.Odsunęłam się od ściany z zaciekawieniem spoglądając na szafkę nocną koło łóżka.Lampka,zekarek,kostka do gitary…jak zwykle.I…zdjęcie.
 Bez wahania znalazłam się obok drewnianego wyrobu i kucnęłam przy szafce.Wzięłam do ręki małe zdjęcie przedstawiające rozweselonego chłopaka razem z tak samo zaaferowana dziewczyną.To byłam ja i Niall.
 Ze zdenerwowania zaczęłam przygryzać paznokieć wciąż wpatrując się w uśmiechniętą mnie na fotce.Czemu on je trzyma?W całym pokoju widnieją zdjęcia One Direction,nagrody i platynowe płyty,a na szafce nocnej ja.Poczułam się tak…miło.
 Zdjęcie było stare.Pamiętam,gdy je zrobiliśmy.Podczas mojego stażu załatwionego przez wujka,poznałam Nialla w programie X Factor i od razu coś mi zaiskrzyło.Takie głupawe zaurocznie,ale gdy dowiedzieliśmy się,że oboje mieszkamy w Irlandii,niemalże nie oszalałam ze szczęścia.Byliśmy zupełnie tacy sami,zwłaszcza zamiłowanie do muzyki nas zjednoczyło.
 Zdaje mi się,że to był piątek.Tak,wtedy wybraliśmy się pod London Eye na spacer i Niall postanowił zrobić sobie ze mną zdjęcie na pamiątkę.Matko,wtedy jeszcze nosiłam aparat na zęby…
 Kolejne wspomnienie przyszło samo.Pierwsze spotkanie.Kulisy sceny,kompletne zamieszanie.Dwa dni wcześniej zwichnęłam prawy nadgarstek i biegałam wszędzie w gipsie,a nie jest zbyt łatwo pchać pięciokilogramowy wózek z kablami z zablokowaną dłonią,serio.
 Zaśmiałam się cicho na myśl o tym,jak przez przypadek najechałam Niallowi na nogę jednym z kółek wózka.Z zakłopotaniem zaczęłam go przepraszać zamiast tłumaczyć,co ma robić przed wejściem na scenę,a ten próbował nadążyć za moim nagłym potokiem słów.Zwykle cicha i spokojna,przy nim kompletnie się zmieniałam.
-Jedno zdjęcie…-szepnęłam sama do siebie wodząc wskazującym palcem po twarzy chłopaka.-…a tyle cholernych wspomnień.
 Wstając z podłogi przez przypadek pchnęłam gitarę Nialla która przewróciła się hałaśliwie.Ile razy ja prosiłam go,żeby nauczył mnie na niej grać!
 Podniosłam instrument i powoli odłożyłam go na miejsce.Niall na pewno by mnie zabił,gdybym go zepsuła.Tak,na pewno.
 Zmierzałam powoli w stronę wyjścia przechodząc obok tej samej komody,którą widziałam na początku,tej do której nie wolno mi zaglądać…No właśnie,co tam jest?
 Stanęłam przed meblem bijąc się z myślami.Jeśli jest tam tylko „farba do włosów” lub coś innego,to wyjdę na chama.A co jeśli nie?Może o jest związane ze mną i dlatego nie chciał mi tego pokazać?Muszę tam zajrzeć!
 Moja dłoń zacisnęła się na klamce szafki i zastygła w bezruchu.To źle,że przeglądam jego rzeczy i w dodatku szperam po szafkach,ale ciekawość mnie zżera!
-Dobra,na trzy…-powiedziałam biorąc głęboki wdech.-Raz,dwa…
Pokręciłam głową przed wypowiedzeniem ostatniego słowa.
-…Idiotka.
 Puściłam metalową klamkę i odsunęłam się od szafki.Co we mnie wstąpiło,by przeglądać czyjeś rzeczy?!Na serio mi się nudzi…
 Szybko opuściłam pomieszczenie oglądając się,czy przypadkiem nie zostawiłam jakiś trwałych śladów po których Niall mógłby się domyślić,że tu byłam i zamknęłam za sobą drzwi.
 Ostatecznie znalazłam się w swoim pokoju wciąż myśląc o tym zdjęciu na szafce i tajemniczej szufladzie.Dotąd zdawało mi się,że tylko ja potajemnie trzymam zdjęcie Nialla w portfelu,a teraz czuję się jakoś dziwnie…Tak jak bym widziała samą siebie.
 Spojrzałam na biurko zawalone nutami i tekstami piosenek.Miałam tu posprzątać.Niestety.
 Leniwie chwyciłam kilka kartek w dłoń i zaczęłam prostować zagięte rogi.Muszę posegregować teksty alfabetycznie,dobrać nuty do słów,poukładać na szafce w odpowiedniej kolejności…Cóż,przynajmniej nie będę się nudzić.

poniedziałek, 4 listopada 2013

4. "Nie wolno wam mnie dyskryminować,bo jestem najlepsza!"

No i mamy czwarty rozdział ;) Ustaliłam,że nowy fragment będzie w każdy poniedziałek i piątek,no chyba,że coś się stanie(w sensie że szkołą czy inne głupoty).Miłego czytania i dizęki za wszystkie komentarze,bardzo wspierają na duchu :P


*Pam*


-To gdzie idziemy?-zapytałam zajadając porcję frytek.
 Musiałam poczekać chwilę na odpowiedź,bo chwilę wcześniej Niall wziął ogromny gryz swojego hamburgera.
-Może Cropp?-przełknął w końcu kęs i popił go colą.
-Hmm…W takim razie rozdzielmy się.Ja pójdę do jakiejś drogerii czy coś,a spotkamy się potem.-wciąż zajadając,przytaknął mi biorąc kolejnego kęsa kanapki.On jest jedynym facetem,który wygląda seksownie pożerając ogromnego hamburgera…
 Wstałam ze swoją tacą i zaniosłam ją do śmietnika.Gdy wróciłam,Niall właśnie kończył.
-Chyba byłeś bardzo głodny.-powiedziałam zdziwiona na widok tacki pełnej papierków i opakowań  po jedzeniu.Nawet ja tyle dziś nie zjadłam (a chyba powinnam!).
-Najadłbym się,gdybyś nie ukradła mi kanapki!-powiedział wstając i idąc ze mną w stronę fontanny.
-Była pyszna!-zawołała ze śmiechem pchając go lekko w bok.Uśmiechnął się groźnie(tak,groźnie bo jak jakiś gwałciciel) i złapał mnie nad biodrami obracając w koło.Zaśmiałam się zawstydzona próbując nieskutecznie wyzwolić się z jego uścisku.No dobra,nie bardzo się starałam,bo nie chciałam,żeby puszczał…Tak mocno mnie do siebie przyciągnął,że aż przestraszyłam się,iż zaraz dojdzie do czegoś więcej.Nie jestem na to gotowa!
 Na szczęście,po chwili puścił mnie wpatrując się w coś ze zdziwieniem.
-Co jest?-podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam jakiegoś faceta czającego się za krzakami z aparatem.Paparazzi?
 Niall położył mi dłoń na plecach pchając w stronę jakiegokolwiek sklepu,wciąż rozglądając się na boki.Gdy już znaleźliśmy się we wnętrzu kiosku,spojrzał się na mnie zdziwiony.Uniósł jedną brew w zamyśleniu,drapiąc się zabawnie po szyji.Wygląda uroczo,kiedy myśli...
-O czym ty tak rozmyślasz?-zapytałam w końcu.
-Nic,po prostu…-potrząsnął głową wyprowadzając mnie z kiosku.-Eh,nie ważne.
 Schował dłonie w kieszeniach wbijając wzrok w podłogę.Co?Najpierw przyciąga mnie do siebie,a potem się tego wstydzi?No i mamy odrobinę niezręczną atmosferę…


*Niall*


 -Jak wyglądam?-zapytała Pam wychodząc z przebieralni w obcisłych dżinsach.Obróciła się parę razy spoglądając na mnie wyczekująco.Nie mogłem się powstrzymać przed wgapianiem się w jej tyłek jak ostatni zbok…Sprowokowała mnie!Przynajmniej tego nie zauważyła.Chyba.
-Okropnie!-zawołałem z udawanym obrzydzeniem.Wybuchłem śmiechem,gdy spojrzała na mnie z obrażonym wyrazem twarzy.
-Ty jesteś okropny.-skrzyżowała ręce na piersiach zdmuchując z twarzy zaplątany kosmyk włosów który wypadł jej z wysokiego kucyka.Jak małe dziecko.
 Stała chwilę oglądając spodnie w lustrze,gdy zadzwoniła jej komórka.Szybko wyciągnęła ją z kieszeni kurtki i odebrała.
-Halo?Hej,co tam?Gdzieś wyszliście?-zaczęła rozmawiać zapewne z Perrie lub Victorią.
 Kątem oka przyglądałem się jej twarzy gdy rozmawiała przez telefon.Zielone oczy spoglądały na mnie co jakiś czas z zainteresowaniem,kości policzkowe pokazywały się z każdym ruchem pełnych ust.Przez godziny mógłbym wpatrywać się w jej aksamitne włosy o mieniącym się odcieniu brązu.Już nie wspominając o tym małym,lekko zadartym nosku…
 Przypomniałem sobie tą idiotyczną sytuację przed sklepem.Matko,nie chciałem,żeby tak wyszło,a zrobiło się dziwnie…Gdybym nie zauważył tego gościa robiącego nam zdjęcia,pewnie do czegoś by doszło.Kiedy coś idzie nie po mojej myśli,robię głupie rzeczy i wychodzi takie „coś”,tak jak pół godziny temu.
  Po kilku minutach skończyła rozmowę ponownie zwracając się w moją stronę.
-To jak?Które lepsze?-pokazała palcami na ciemne dżinsy na sobie i kremową parę wiszącą na wieszaku w przebieralni.
-W tych lepiej eksponujesz tyłek.-powiedziałem przygryzając dolną wargę.Może wzięła to za żart,ale ja mówię całkiem poważnie.
-Zboczeniec!-oburzyła się znikając za zasłoną kabiny.
-A kiedy ja mogę się przebrać?-wstałem z sofy mówiąc do niej przez ściankę.
-Wszystko…jedno...!-zawołała niewyraźnie.Chwyciłem bluzę i kurtkę znalezioną wcześniej w sklepie i wszedłem do przebieralni.
 Krótka chwila i byłem już przed kabiną(w przeciwieństwie do Pam).
-Co to za przystojniak w odbiciu?-powiedziałem żartobliwie sam do siebie oglądając swoje odbicie w lustrze.Obróciłem się parę razy by dobrze obejrzeć kurtkę spoczywającą na moich ramionach.
-Do kogo ty mówisz?-zaczęła Pam wychodząc z przebieralni w swoim starym ubraniu i spojrzała na mnie z podziwem.-Fajna kurtka…-zaczęła poprawiać jej położenie na moim ciele.
-Dobra,kobieto,już mnie zostaw.-wycofałem się żartem z kłopotliwej sytuacji powstrzymując się przed głupim rumieńcem.Ostatnio zauważyłem,że często robię się czerwony kiedy jestem z Pam.To jakiś znak…-Idziemy do kasy?
 Przytaknęła mi z uśmiechem i zabrała swoje zakupy.


*Louis*


-Która godzina?-powiedział Harry bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
-Jest w pół do ósmej,a my wciąż jesteśmy w domu i nigdzie dziś nie wyszliśmy,choć powinniśmy teraz wychodzić z kina po nudnej komedii romantycznej lub zajadać kolację w jakiejś restauracji!-mówiłem coraz głośniej ze zdenerwowania chodząc w kółko po salonie.Od rana nie możemy się zdecydować(właściwie,to już zdecydowaliśmy) i się pozbierać(to też już zrobiliśmy),ale nadal nie wychodzimy.Dlaczego?Bo Zayn i Harry panoszą się po domu i kłócą się o to,gdzie idziemy najpierw,a raczej o to,gdzie byśmy poszli najpierw,bo już nigdzie nie zdążymy wyjść…Idioci,idioci wszędzie.
-Uspokój się,jeszcze możemy coś porobić…-powiedział niewyraźnie Zayn z głową skierowana ku ziemi.
-Świetny pomysł…Albo i nie.Wiecie co?Mam dosyć.Jutro pójdziemy do studia by ciężko charować,ale po co odpoczywać w te dwa dni na miesiąc?!Może pojedźmy tam już teraz i nigdy nie wychodźmy!-nerwy kompletnie mi puściły i zacząłem krzyczeć w stronę bandy siedzącej na kanapie.Wyglądali jak grupa bezdomnych.
 Zayn zaczekał aż skończę się wydzierać i chwilę pomyślał.
-Louis,uspokój się.Każdy wolny dzień spędzaliśmy wszyscy razem zawsze wychodząc na miasto.Od dawna nie zostaliśmy w domu żeby tylko posiedzieć i nic nie robić.A ty cały dzisiejszy dzień chodzisz za nami próbując na siłę wypychając nas za drzwi.Może po prostu usiądziemy,zagramy w jakąś głupią planszówkę lub coś w tym stylu?-usiadł prosto patrząc na mnie wyczekująco.Ma rację,dałem trochę za dużo parcia na to wyjście.Podeszłem do kanapy krzyżując ręce na piersiach.
-No dobra,zaraz coś wykombinuje.Przepraszam,że się tak wkurzyłem.-powiedziałem ze śmiechem zawstydzony własnym zachowaniem.Od kiedy ja jestem taki chamski?
 Dziewczyny prze chwilę śmiały się z tego,co mówiłem,gdy do domu wszedł Niall z Liamem i Pam.
-Hej!Co tam?-Perrie przywitała ich wstając z kanapy.
-Zobaczcie,na kogo wpadliśmy wracając z centrum handlowego…-zaczęła Pam pokazując na Liama z tajemniczym uśmiechem.-Wracał właśnie z randki z Danielle!
 Chłopak tylko przewrócił oczami starając się ukryć zaczerwienioną twarz.Czyli to jednak prawda…
-Liaś,nie wstydź się!To super!-zawołała Vic przytulając go mocno.Śmiał się zawstydzony próbując jakoś ją od siebie odepchnąć.Zaczął wygrywać,więc musieliśmy wspomóc naszą agentkę od Spraw Robienia Wiochy(długa historia…) i zrobiliśmy mu grupowego przytulasa krzycząc jak idioci:”Liam i Danielle są razem!”.Jesteśmy bandą kretynów,i to jest piękne!
-Dobra,już dobra…-zaczął,gdy się od niego odsunęliśmy-Po pierwsze,nie jesteśmy razem.Jeszcze.A po drugie:dlaczego tak bardzo się mnie uczepiliście?Nigdy nie byliście w związku?
-Oj,daj spokój.Po prostu jesteśmy dumni,nikt z nas nie lubił Sophii…-zaczął Zayn ostrożnie spoglądając na nasze twarze.Niestety,trzeba było przyznać mu rację.
 Liam posłał mu niezrozumiałe spojrzenie i westchnął ciężko.Chyba jeszcze nie pozbył się do końca poczucia straty,które męczyło go od kilku tygodni.Szkoda,że zmarnował tyle czasu na nie odpowiednią dziewczynę.
 Harry otrząsnął się pierwszy z drętwej ciszy i zawołał:
-Dobra!To jaką grę wybieramy?
 Wszyscy przeszliśmy w okolice kanapy.
-A my w ogóle jakieś tu mamy?-zapytałem wspinając się po schodach.Zawsze możemy zagrać w „kto znajdzie jakąś grę wygrywa!”.


*Niall*


-Ha!Szustka,wygrałam!-krzyknęła Victoria gdy ponownie wyrzuciła odpowiednią ilość oczek w kościach.Ona jest jakąś hazardzistką!
-Z tobą się nie da grać,zawsze oszukujesz!-zaprotestowała Perrie rzucając w nią tekturowym kubkiem.
-Ej,nie moja wina,że jestem utalentowana i inteligentna…
-I do tego skromna!-skończył Louis za nią.-Kto jest za tym,by już nigdy nie grać z Victorią?
-Ja!-zawołaliśmy równocześnie podnosząc ręce do góry.
-Nie wolno wam mnie dyskryminować,bo jestem najlepsza!
-Ale wolno nam to robić,bo to nasz dom!-dodał Harry gdy ta zrobiła groźną minę rzucając się w jego stronę.
-Dobra,zagrajmy w coś,w co nie da się oszukiwać!-zawołałem próbując przekrzyczeć wyklinającą Victorię i Louisa wiwatującego całej tej sytuacji.Ale nie jest tak źle…
-W takim razie zagrajmy w butelkę!-zawołał Zayn od razu obrywając od Perrie w głowę.
-Nie ma mowy!Pamiętasz,co było ostatnio?-nagły przypływ wspomnień spowodował,że nawet Harry i Vic przestali się kłócić i spojrzeli na nas z głupim uśmiechem.
 Ah,gra w butelkę.Z tego co pamiętam,po piętnastu minutach Liam tłukł się z Louisem,Perrie niemalże zerwała z Zaynem,Victoria nie odzywała się do Pam przez kilka dni,a ja,przytłoczony tymi dziwnymi tajemnicami,nie spałem w nocy.Trauma męczyła mnie przez tydzień!Chyba nie umiemy grać w gry zespołowe…Tak,NA PEWNO nie umiemy grać w gry zespołowe.
-W takim razie-zaczął Louis sięgając po jakieś pudełko stojące na blacie za nim-zostają nam kalambury.
 Wymieniliśmy tajemnicze spojrzenia.Oj,będzie się działo…
                                                          ********************
-Co to ma być?!-wykrzyknął Liam patrząc,jak Pam wywija się idiotycznie próbując pokazać drugie słowo chasła.-Pływanie?
-Pośpiesz się!Zaraz skończy nam się czas!-poganiałem ją próbując zrozumieć,co ona robi.Machała niezrozumiale rękami jakby biegnąc w miejscu,robiąc przy tym tak głupie miny,że nie przestawaliśmy się śmiać.
-Dobra,koniec czasu.-powiedział Lou spoglądając na minutnik.-Pam,co to było za chasło?
-„Przed problemami nie uciekniesz”…-odpowiedziała łapiąc oddech po męczarni związanej z naszymi tępymi umysłami.Jak to możliwe,że zgadliśmy słowo „problem”.ale „uciekać” to już nie?
-Idiota.-skomentowała Vic z chamskim spojrzeniem skierowanym do Harrego.Zaraz się zacznie…
-Jeśli ktoś tu jest idiotą,to tylko ty!-zawołał rozrzucając dookoła kartki z chasłami.
-Ej,spokojnie.Przecież wasza drużyna wygrała…-próbowałem jakoś uspokoić ten spór,zanim na dobre się zacznie.Znowu.
-To dzięki mnie i mojemu intelektowi…-brunetka skrzyżowała ręce na piersiach posyłając mu pewne siebie spojrzenie,unosząc znacząco jedną brew.
-Mój mały posiada większy intelekt niż ty!-brunet złapał się za krocze z kpiącym śmiechem.
 I tym sposobem zaczęła się bójka.Wgapialiśmy się w nich nie wzruszeni czekając,aż to się skończy.
-Chyba nie powinniśmy grać razem w gry.-podsumowała Perrie.
-Tak.-powtórzyliśmy niemalże równocześnie,gdy Laim postanowił jednak ich rozdzielić.Podszedł do nich,jedną ręką łapiąc za bluzkę Harrego,a drugą Victorię.Gwałtownie pociągnął do góry i już po chwili oboje stali obok niego kompletnie zdziwieni.
-Mmm,mięśniak.-zażartowała Pam widząc,jak chłopak specjalnie napręża mięśnie z uwodzicielskim uśmiechem.Ej,co tu się dzieje?!
 Odchrząknąłem znacząco posyłając ostrzegawcze spojrzenie w stronę Liama.Nie zgodziłem się na podrywanie mojej dziewczyny!To znaczy,nie jest moja,ale on dobrze wie,że mi się podoba!
 Spojrzał na mnie z głupawym uśmiechem i poszedł do kuchni.


*Liam*


-Co ty robisz?-Niall złapał mnie za ramię mówiąc półszeptem.
-Co?-zaśmiałem się krótko widząc jego zaczerwienioną twarz.
-To,co zrobiłeś przed chwilą!Co to miało być?!-uderzył mnie w ramię i skrzyżował ręce na piersi,głęboko wciągając powietrze.Wyglądał jak naburmuszone dziecko.
-Dobra,już dobra.Tylko żartowałem!-ponownie rozbawił mnie tą swoją obrażoną miną.Przymrużył oczy ze złości i ruszył w stronę schodów.Mruknął niewyraźne”idę spać” i zniknął nam z oczu.
-Co mu jest?-zapytała zdziwiona Pam.
-Eh,nic.Takie tam,głupoty…-powiedziałem wymijająco upijając łyk coli.-Obejrzymy coś?
-Nie,my też idziemy już na górę.-odpowiedział Zayn idąc z Perrie na piętro.
-Tak,ja też już idę.-Victoria wstała leniwie z kanapy przytulając się z Pam.
-Vic spędza noc w swoim domu!Ludzie,zapiszcie to w kalendarzu!-zawołał Louis ze złośliwym śmiechem.
-Nie miałaś dziś zostać?-zapytała brunetka.
-Jakoś mi się nie chce.Dziwne,co nie?-uśmiechnęła się do nas zakładając buty.-Jest dosyć wcześnie,może zdążę wyrwać jeszcze jakieś ciacho…-mrugnęła do mnie wesoło i wyszła.
-Wy też mnie opuścicie?-przerzuciłem wzrok na Pam i Harrego.
-Ja na pewno.Dobranoc!-chłopak natychmiast uciekł na schody znikając nam z oczu.
-Czyli zostaliśmy tylko ty i ja…-powiedziała brunetka cichym głosem po chwili wybuchając śmiechem.-Co oglądamy?Wiesz,ty zaraz musisz iść,bo się nie wyśpisz,a ja nie mam limitu,więc możemy pooglądać reklamy.
-Ale ja przynajmniej mam pracę.-odparłem z kpiącym śmiechem gdy ta wkurzyła się i pchnęła mnie na kanapę.
-Idiota.
-A ja Liam.-no dobra,za to zasłużyłem na kopniaka.
 Właśnie usiadła koło mnie,gdy usłyszeliśmy kroki po schodach.Niall przeszedł obojętnie koło kanapy.Już mi się wydawało,że nas nie zauważy,że będę miał chwilę sam na sam z dziewczyną siedzącą obok,gdy blondyn cofnął się na długość kanapy mierząc mnie zaskoczonym i zdenerwowanym wzrokiem.Horan jest zazdrosny…Ojej.
-Co robicie?-zapytał wciąż na mnie patrząc.Możesz się gapić,ale ja tak szybko sobie nie pójdę!
-Będziemy coś oglądać.Siądziesz z nami?-Pam odsunęła się ode mnie klepiąc miejsce obok.
-Nie,on nie może.Przecież miał iść spać…-odpowiedziałem za Nialla ignorując jego piorunujące spojrzenie.
-Właściwie,to chętnie usiądę.-chamski uśmiech ze strony blondyna doprowadzał mnie do szału.Na dodatek,wepchnął się między mnie a Pam,łokciem nachodząc mi na klatkę piersiową.Nie mam zamiaru się kłócić,więc usunąłem się w bok.Wybacz,Niall,ale mam straszną ochotę ci teraz przywalić!
 Dobra,to nie ma sensu.Nie pogadam z nią gdy ten zazdrośnik będzie ciągle się wpychał między nas.Tą rundę wygrałeś,Horan,ale jeszcze pożałujesz…
 Bez słowa wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę schodów.
-Gdzie idziesz?Mięliśmy oglądać telewizję…-głos Pam zatrzymała mnie na chwilę w połowie drogi.
-Emm,jednak chcę iść spać.Jutro będę jak martwy,jeśli nie pójdę teraz.Dobranoc.-uśmiechnąłem się lekko do brunetki.Pieprzyć Nialla,do niego się nie uśmiecham.


*Niall*


-Ej,o co wam chodzi?-Pam przekręciła się w moją stronę krzyżując nogi.
-Nie wiem,to on ma problemy.-podrapałem się po głowie nie ukrywając tryumfalnego uśmiechu.Liam sobie poszedł,więc wygrałem!
 Dziewczyna przewróciła oczami i wstała.
-Przegoniłeś go,nie wiem czemu,ale nie mam ochoty teraz oglądać z tobą telewizji-zaczęła poważnym tonem-więc musisz się ogarnąć,żeby zasłużyć na moje towarzystwo.-na zakończenie zaśmiała się krótko „pykając” mnie palcem w nos.-Bo ja jestem doskonała i masz mnie słuchać!
 Po tym zniknęła na górnym piętrze nie przestając mierzyć mnie przenikliwym wzrokiem „widzę cię,Horan”.Gdy upewniłem się,że mnie nie widzi,zaśpiewałem pod nosem fragment „Rock Me” grając na wyimaginowanej gitarze.Poprzedniego wieczora wyszedłem na zboczeńca,teraz udało mi się z powrotem zapunktować!O tak,taniec szczęścia!
 Obróciłem się parę razy w koło i wyłączyłem TV.Lepiej ulotnię się na górę,zanim ktoś zobaczy,jak robię z siebie idiotę…