sobota, 4 stycznia 2014

11. "Wpisałeś zły numer..."

*Victoria*


 Przeszłam się,przemyślałam parę spraw i stwierdziłam,że Harry jest kompletnym idiotą,w dodatku wiecznie napalonym.Wkurzył mnie!Wiecie,co?Już miałam przyznać,że jednak mi się podoba,ale tak nie jest!A raczej nie powinno.
 Stając przed drzwiami hotelu,stwierdziłam,że muszą już być wewnątrz.Cholera,mam nadzieję,że nigdzie nie kręci się Harry.
 Nerwowo naciskałam przycisk przywołujący windę nie przestając się rozglądać.Albo mam jakąś paranoję,albo on został ninją i wciąż mnie obserwuje,czeka,aż się schylę…Tak,on jest nie obliczalny.
 Na wszelki wypadek ścisnęłam mocniej kurtkę,którą trzymałam w ręce i wkroczyłam do małego pomieszczenia.Piętro dwudzieste pierwsze,opuściłam windę pokonując długi korytarz z rekordową prędkością.Jestem blisko,jeszcze parę metrów...
 Już zdawało mi się,że jestem zwycięzcą,gdy ktoś po drugiej stronie korytarza wyszedł zza rogu zajęty pisaniem na telefonie.Ten ktoś zatrzymał się w pół kroku jakby odrobinę zadziwiowny tym,co przeczytał na ekranie komórki,drugą ręką drapiąc się po brodzie,tak cholernie seksownie…Ten ktoś podniósł wzrok.Spojrzał na mnie z kompletną obojętnością,zupełnie,jakbym nie była tą osobą,którą obmacywał jakieś dwie godziny temu,ale po chwili na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech,przez który niemalże się rozpłynęłam.
 Nie wiem,czemu,ale cała moja pewność siebie nagle gdzieś zniknęła,w wyniku czego nie kontrolowanie spuściłam wzrok i ostatnie kilka metrów,które dzieliły mnie od pokoju przebyłam szybkim truchtem,otworzyłam czym prędzej drzwi i wpadłam do środka.Na łóżku obok mojego siedziała Pam zawzięcie czytając coś na tablecie.
 Opierając się o ścianę,wzięłam głęboki wdech na dłuższą chwilę zamykając oczy.Dlaczego się tak dzieje?!Dwa tygodnie temu bez wahania mogłabym pchnąć go pod rozpędzony samochód,a teraz…daje mu się dotykać.Niedobrze!
-Gdzie byłaś?-spytała brunetka spoglądając na mnie jak nadopiekuńczy ojciec patrzy na swoją córkę wybierającą się na imprezę.
 Spojrzałam na lewo i prawo.Jeśli coś powiem,to się domyśli,jeśli nic nie powiem,będzie jeszcze gorzej.
 Zdążyłam ledwo wydusić z siebie proste „Eee…”,gdy ta wyskoczyła z łóżka kompletnie zaaferowana.
-Miałaś moment z Harrym w szpitalu!On ci się strasznie podoba!Wiedziałam to!Wiedziałam!
-Wcale nie…-to były najbardziej niewiarygodne słowa,jakie mogłam powiedzieć,ale starałam się,by brzmiały naturalnie.Pam zatrzymała się i spojrzała na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
-Matko,Vic,ty się czerwienisz!
 Dotknęłam wierzchem dłoni swojego policzka,był kompletnie rozpalony.Proszę,o to co robi ze mną Harry.To nie fair,że ja tak się zachowuję na każdą choćby wzmiankę o nim,a ten może sobie mnie obmacywać i to jeszcze z szerokim uśmiechem!
 Położyła dłoń na moim ramieniu kręcąc głową z dziwacznym wyrazem twarzy.
-Victorio,Ten chłopak nie jest dla ciebie.
 Przewróciłam oczami i skierowałam się na swoje łóżko.
-Wiem,ale co ja mam teraz zrobić?Gdyby mi się bardzo nie podobał,w szpitalu dałabym mu w pysk choćby za to,że na mnie spojrzał.Co mam zrobić,jak on tak na mnie działa?-wyjęczałam przez poduszkę,która obecnie zakrywała moją twarz.
-Oj,kochana.
 Stało się.Wypowiedziała kluczowe słowa,co oznacza wstęp do terapeutycznej porady psychologa.Pam uwielbia to robić,a co najdziwniejsze,jest w tym całkiem niezła.
 Usiadła na brzegu materaca zakładając nogę na nogę i odchrząknęła nienaturalnie wysokim głosem.Głupawa i niepoważna dziewczyna,ale za to jaka urocza!
-Panno Spark,uważam,że miłość nie jest żadną groźną chorobą,wręcz przeciwnie,zważywszy na moje uczucie skierowane do najprzystojniejszego mężczyzny na świecie,którego nazwiska nie zdradzę.Jest on cudowny,słodki ale i seksowny,miły,zabawny,opiekuńczy,wesoły,uzdolniony,wrażliwy…-powstrzymała się przed uśmiechem i poprawiła wyimaginowane okulary-zaraz,czy nie miałam mówić o czymś innym?Przypomnij,proszę,temat.
 Przewrócenie oczami to za mało.
-Ja i Harry,panno Nevana.
-Ah,no tak,dziękuję.Tak więc:Harry jest kobieciarzem,nie warto jest się w nim zakochiwać jeśli on nie czuje tego samego,gdyż zostanie pani najzwyczajniej w świecie wykorzystana,i to parokrotnie.
 Bolesne,ale prawdziwe.A może on jednak chciałby czegoś więcej?Nie wyobrażam sobie Harrego w postaci dobrego chłopaka.
 Przestawiłam swoje przemyślenie terapeutce,a ta głęboko się zamyśliła drapiąc się po brodzie.
-Z tym się nie zgadzam,panno Spark,Harry jest jednym z najlepszych typów partnera,jaki dostępny jest „na rynku”,a przynajmniej tak słyszałam od jego byłych dziewczyn.
-Czyli mówisz,że jeśli podobam się Harremu to bylibyśmy super szczęśliwą parą?
-Tak,jednak radziłabym uważać na jego dziwne zaloty,bardzo nieetyczne,śmiałe,ale i zdradzające wiele o tym,co pragnie przekazać.Jeśli naprawdę kogoś lubi,uczepi się go jak pies psiego ogona i nie będzie chciał puścić.A panna Victoria Styles bardzo ładnie brzmi.
 Uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam z pozycji leżącej.
-Tak myślisz?
 Wzięła w dłoń swoje wyimaginowane okulary i rzuciła nimi w kąt.Koniec terapeuty.
-Mhm.To takie fajne,że obie jesteśmy zakochane!
 Zakochałam się.Nie,to brzmi dziwnie,wcale nie jestem zakochana.To co w końcu?Strasznie mi się podoba,czy nie?Na pewno,na sto procent,na honor mojej babci i dziadka,na życie moich rybek przysięgam,że nie mam zielonego pojęcia,gdyż Harry jest kretynem.Zbyt przystojnym kretynem.
-Ja nie jestem zakochana,ale zafascynowana.Przejdzie mi za kilka dni.(albo nigdy!!!)
 Pam zmarszczyła czoło i uderzyła  mnie pięścią w ramię.
-To weź się zdecyduj!
 Na mojej twarzy pojawił się grymas w wyniku bólu zadanego przez pozornie słabą rączkę,zaczęłam pocierać urażoną skórę oddając jej w postaci kopniaka.Zaśmiała się ignorując fakt,że byłam na nią zła i przysunęła się bliżej.
-Wiesz,co?-zapytała oplatając się rękami wokół mnie i opierając głowę o mnie.-Kocham cię,panno Spark.
-Ah,panno Nevana.-siedziałyśmy obok siebie tkwiąc w mocnym uścisku.-Wiem to,choć jest pani szalona i nienormalna,ja też panią kocham.
 Nasz uścisk przypomniał mi zdarzenie z dzisiejszego poranka,kiedy witałam się z Harrym,zapach jego perfum i miękkość materiału,z którego zrobiony był jego płaszcz,uczucia targające mną w tym momencie również.Głosy krzyczące równocześnie w mojej głowie podczas tego uścisku mówiły równocześnie,ale najwyraźniejsze były słowa „chciałabym tak przytulać cię codziennie” oraz „pamiętam,że cię nienawidziłam,ale nie przypominam sobie,żebyś był tak kochany,jak teraz”.Nie wiem,po prostu nie wiem co powiedzieć.Sobie i innym.Miłość nie jest aż taka zła.Ale ja jej nie czuję,tak dla wyjaśnienia.


*Louis*


-Siema wieśniacy,dosyć tego leżenia i pierdzenia w materace,wstawać,bez gadania!-krzyknąłem jak najgłośniej wpadając do pokoju Harrego i Zayna,którzy nie zrobili sobie dużo z tego,że drę się przez megafon,więc podszedłem do każdego powtarzając kwestię od początku prosto w ich twarze.W końcu,Harry łaskawie otworzył oczy.Ogarnął mnie jednym spojrzeniem,burknął coś w rodzaju „nie dzięki,spierdalaj” po czym odwrócił się i schował pod kołdrą.
-Liam,no weź coś zrób!-szukałem wsparcia u chłopaka,który śpiewał Zaynowi „The Lazy Song” gładząc go delikatnie po twarzy.-A nie uprawiasz jakieś gry wstępne!
Today I don’t feel like doing anything,I just wanna lay in my bed,don’t feel like picking off my phones,so leave the massage after song,cause today I don’t feel like doing anything,nothing at all…-zaczął brunet z uroczym uśmiechem.
 Zayn pokręcił głową pociągając nosem.
-Liaś,nie śpiewaj tego,jesteś dla mnie za dobry…-powiedział niewyraźnie wywołując u bruneta jeszcze szerszy uśmiech.
-Wiem.No dalej,wstawaj,dzisiaj mamy wielki dzień.
 Musiałem uderzyć pięścią w ścianę by poczuć się znów mężczyzną.
-No weźcie wstawajcie wieśniaki.Bo zacznę śpiewać kolędy Behemota.
 Harry zrzucił kołdrę dramatycznym ruchem na podłogę ale pozostał nieruchomo na łóżku przez dłuższą chwilę.
-I co teraz?
-Cii,nie przeszkadzaj,wybudzam po kolei różne partie ciała.
-A co teraz wybudzasz?
-Swój tyłek.
-Ah,no to przepraszam.
 Zayn w końcu postanowił wstać.Podniósł się niezgrabnie,jakby połowa jego ciała była niewładna i zmierzył w kierunku łazienki.Zerknąłem na Liama,który z uśmiechem patrzył w drzwi pokoju,w którym przed chwilą zniknął Mulat jakby miał nadzieję,że chłopak jeszcze wróci.
-Liaś,chodź teraz do Nialla.-powiedziałem rzucając w niego żółtym Skittlesem.Tak,jadłem Skittlesy.Zazdrośni?
 Brunet wstał z łóżka,pchnął Harrego nogą po drodze,ten zaklął coś cicho,gdy spadł na ziemię,ale nie do końca go zrozumieliśmy więc rechocząc jak idioci opuściliśmy pokój.Niby jak wychodziliśmy,Niall już nie spał,ale jego też warto pomęczyć.
 Niesamowite!Niall śpi.
-Ej,czy to nie Pam?Nie,to nie może być ona,przecież Pam nie obściskuje się z byle jakim facetem.Czekajcie,to ona!-zaczął Liam starając się nie wybuchnąć śmiechem,gdy blondyn,który leżał na brzuchu z głową schowaną w poduszce nagle poderwał się do góry i spadł z łóżka,zupełnie jak Harry.
-Ała,jak to boli,ała,tylko nie ta ręka,już trzecia w tym tygodniu,oh,to takie okropne!
-Co?-zapytałem szeleszcząc torebeczką po cukierkach.
 Wynużył się zza łóżka i spojrzał na nas wzrokiem ćpuna.
-Tak sobie gadam.Jeszcze nie odkryłeś,że jestem pojebany?
 Zawsze myślałem,że to ja pełnię tą rolę w zespole…
 Niall zorientował się,że swoim wyznaniem wielce mnie zasmucił,więc dokończył swoją sentencję.
-Ale ty jesteś moim mentorem.
 Mhm,teraz to rozumiem!
 Liam zaczął grzebać w swojej walizce,a Niall wstał i się przeciągnął.Skittlesy mi się skończyły!
-Mmm,Niall uwielbiam…uwielbiam patrzeć jak się przeciągasz,wyglądasz tak…tak smakowicie!-zawołałem niewyraźnie (miałem usta zapchane cukierkami) za wszelką cenę starając się zachować francuski akcent.Ręka na biodro,tyłek wypięty,usta w dziubek,to jest poza typowego francuza.Co nie?
 Niall utrzymał ręce w górze i spojrzał na mnie unosząc jedną brew.Powiedział,że doceni ten komplement jeśli dodam,że powiedziała to Pam.
-To znaczy-zacząłem łkać strasznie głośno i upadłem na ziemię-że ty mnie nie kochasz!
Niall upadł obok mnie i przyciągnął do siebie.
-Nie Louis,nie o to mi chodziło!Kocham ciebie i ten twój wielki tyłek!
 A to już mi lepiej.
 Siedzieliśmy chwilę w ciszy,gdy Liam spojrzał na mnie i Nialla po czym nagle wybuchł głupawym śmiechem.
-Teraz rozumiem!-padł na łóżko łapiąc się za brzuch.-Niall powiedział,”trzecia ręka”,a przecież on ma tylko dwie!To był żart!Ha ha ha,ale ty jesteś zabawny!
„Drogi pamiętniczku!Dzisiaj działo się tyle fajnych rzeczy.Okazało się,że ja jestem pojebany,Niall jest pojebany,a Liam chory psychicznie,czyli żadna nowość.I jadłem Skittlesy!”.Tak pewnie wyglądałby wpis w moim pamiętniku,gdybym go miał.Zapisałbym to krwią...Nie no,żartuję.(a może nie?!?!)
                                                      **********************
 Co to był za dzień!Całe siedem godzin odwalania najgłupszych rzeczy przed kamerą…Nabazgrałem Pudzianowskiemu na czole członek męski,Niall gadał o rozmawianiu z biustem wielu celebrytów,Harry stwierdził,że umie latać,Zayn został ninją,a Payne Train to nowa ksywa Liama. A najlepsze było to,że przyleciała El!Czy ten dzień może być jeszcze lepszy?
 No więc mieliśmy się już zbierać do wyjścia z hotelu,gdy zatrzymał nas Harry pod pretekstem „pewnej propozycji”.Wszyscy siedzieliśmy w kółku przy stole zastanawiając się,czy spróbować.
-Co myślicie?-odezwał się w końcu Niall nie odrywając wzroku z małej torebki leżącej na środku stołu.
-To chyba nie jest dobry pomysł.-powiedział Liam z twarzą wykręconą w grymasie zamyślenia.-Chociaż…
-Dzięki temu mogliśmy się dobrze zabawić,bez ryzyka kaca następnego dnia.-argument Harrego był dosyć przekonujący,zważywszy na to,że każdy nienawidzi tego skutku ubocznego spożycia alkoholu.
-Jebać system!Biorę!-machnąłem obojętnie ręką i pierwszy wyciągnąłem się po paczuszkę wypełnioną jointami.-Raz chyba nikogo nie zabił,co nie?
-Ta,system…-Liam wciąż nie wydawał się do końca przekonany,ale ostatecznie zażył odrobinę razem z nami.
 Już po dwóch minutach poczuliśmy cudowne i magiczne skutki.
-Ej,idziemy gdzieś teraz?-zapytał Zayn kręcąc się po pokoju w kółko.-Czy…ah,ten rower jakiś dziwny jest.Czemu on ma kwadratowe koła?Nie da się jeździć!Dzwonię do elektryka,on może naprawi mi to dziwne coś…Jak to się nazywa?
 Harremu zdążyło się odrobinę przysnąć,więc lekko trąciłem go nogą,a ten podniósł wzrok na mnie i na Mulata łażącego wszędzie z telefonem.
-Ty,ale nie śpiesz się tak,bo zgubisz drogę.
-Gadasz bez sensu!-zaprotestował Liam,tyle że zaprotestował do swojego odbicia w lustrze.
-Gościu,jesteśmy tutaj.
-Ah…-odwrócił się i chwilę szukał nas kompletnie nieobecnym wzrokiem,aż zobaczył Harrego,na którego pokazał palcem(tak naprawdę pokazywał na Nialla po drugiej stronie pokoju,ale byliśmy na haju,więc nam też się wydawało,że pokazuje prawidłowo)-…ty gadasz bez sensu,bo on idzie wzdłuż drogi,to nie możliwe,żeby się zgubił.
 Nigdzie nie było żadnej drogi,to już wyobraźnia Liama.No może poza tą dziwną ścieżką usłaną kwiatkami na suficie...Zaraz,to żyrandol.
-Ale panie władzo,to nie ja!-zaprotestował Harry,któremu plątał się język.
 Na te słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem,ale takim bardzo nietypowym,bo strasznie powolnym,jakby ktoś opowiedział nam kawał a my analizowaliśmy go w myślach,chichocząc z każdego zabawnego fragmentu.To się nazywa śmiechem zjaranego.
 Postanowiłem posłuchać chwilę dosyć interesującej konwersacji między Pam i Niallem,którzy zawzięcie kłócili się o jakieś dziwne rzeczy.
 Siedzieli tyłem do siebie oparci o swoje plecy.
-Mówię ci przecież,że Jack utonął,bo zamarzł,woda w oceanie jest trylionotysiąc razy gorętsza…zimniejsza niż taka jak w muszli klozetowej.
-Nie,utonął,bo ta,jak jej tam,go zepchnęła,a na tej desce było miejsce dla dwojga…tłusta suka.
 Oboje prychnęli śmiechem.
-Ale ty jesteś zabawna.Ale kamień i tak wygrywa.
-Nożyczki!
-Simba czy Mufasa?-znów zmienili temat.
-Hm,żaden.Ja zawsze lubiłam tego latającego ptaka.
-Też mam latającego ptaka!
 Znów usłyszałem śmiech.Pam przesunęła się w prawo,więc stracili podparcie dla pleców i upadli na ziemię nie przestając się cieszyć.
 Mrugnąłem dwukrotnie i spojrzałem na El,która leżała obok mnie opierając głowę o moje nogi.
-El,śpisz?
-Nie.
Głębokie zamyślenie.
-A powinnaś.
 Przekręciła się przodem do mnie i zmierzył dziwnym wzrokiem,znów wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Patrzcie,jaki on jest przystojny…Matko,gościu,mam na ciebie ochotę!-zawołał Liam zarywając do swojego odbicia w lustrze.
-Liam ale…-zaczął Harry,który jak na razie zachowywał się najspokojniej,ale mu przerwałem.
-Zostaw.On ma wewnętrzne potrzeby,niech go wyrwie,zabawi się jedną noc i od razu poczuje się lepiej.
-A skąd ty wiesz,co on chce?!Może ten facet ma uczucia?!-brunet nagle się uniósł i rzucił na mnie,ale po drodze zachwiał się stojąc na kolanach i upadł na ziemię.Znów śmiech!
-Chcę mi się coś zjeść.Zadzwonię po pizzę do tego cholernego elektryka.-odezwał się Zayn i zaczął naciskać na banana,którego trzymał w ręce.
-Ty idioto!-Harry ponownie się podniósł,podszedł do Mulata i wyrwał mu „słuchawkę” z ręki.-Wybrałeś zły numer…
 Brunet pokręcił głową wystukując odpowiednia kombinację przycisków i wręczył byłemu właścicielowi.Zayn szczerze mu podziękował mówiąc „powinieneś zostać astronautą,jesteś taki ładny”.
-Pali się!-krzyknęła nagle Vic.Wszyscy odwróciliśmy głowy patrząc na nią zdziwieni.-A nie,wybaczcie,to nie dzisiaj…Nie pamiętam.Harry,którego jest ta wizyta?
-Ale która?
-No ta,co jest jutro.
-Eee…chyba za miesiąc.
 Vic uśmiechnęła się i podeszła chwiejnie bliżej chłopaka.
-Pomyliłeś się.Za miesiąc mamy rok przystępny,więc to będzie w następnym tygodniu.
 Harry uderzył się otwartą dłonią w czoło z wielką skruchą.
-No tak!Ale ja jestem…jakie to było słowo?Chyba lekkosłowny.Tak,to było to.
Liam zaczął obmacywać tego seksownego faceta w odbiciu,Niall opowiadał zboczone kawały,Victoria łaziła za Harrym,Zayn kłócił się z elektrykiem przez banana a ja i El…zapomniałem.Nagle poczułem,że głowa zaczyna mnie boleć,wykonałem więc wielki wysiłek i sięgnąłem po połowicznie opróżnioną torebeczkę.Zaciągnąłem się ponownie i…reszty nie pamiętam.Tylko to,że inni podążyli moim śladem.

*********************************************************************************

Po pierwsze:PRZEPRASZAM,ŻE ROZDZIAŁ TAK PÓŹNO.W pierwszy czwartek po świętach straciłam rachubę czasu,nic nie zdążyłam napisać,a teraz jak dodaję,to okazuje się,że napisałam dwa razy tyle...Trudno,będzie spokój do kolejnego czwartku :D
Po drugie:nadszedł ten piękny dzień zmiany adresu,teraz stronę można znaleźć na fall-in-love-for-you.blogspot.com 
Tak więc,nowy adres jest,nowa nazwa jest...teraz czekam tylko na zwiastun i szablon :)
 Chyba zacznę pisać imaginy...Kiedyś.

5 komentarzy:

  1. Super ten rozdział . Pierwszy raz byli porządnie najarani . Liam był niezły . :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz tu jestem,więc nie jestem obeznana w rozdziałach.Ale blog jest świetny.Tło <33 i fajna nazwa!:33 Szacun za te długie rozdziały :))

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze mówiąc nie przepadam za opowiadaniami ale muszę przyznać ze naprawdę mnie wciągnęło czytanie tego życzę weny i zapraszam do siebie mojanietypowaperspektywa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu po raz pierwszy ale opowiadanie wydaje mi się ok tyko troszeczkę długie :D
    http://mzmzycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. uśmiałam się z tych idiotów . znalazłam swą bliźniaczkę (też uwielbiam bawić się w pschologa). świetny rozdział . czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń