*Victoria*
Przeszłam
się,przemyślałam parę spraw i stwierdziłam,że Harry jest kompletnym idiotą,w
dodatku wiecznie napalonym.Wkurzył mnie!Wiecie,co?Już miałam przyznać,że jednak
mi się podoba,ale tak nie jest!A raczej nie powinno.
Stając przed
drzwiami hotelu,stwierdziłam,że muszą już być wewnątrz.Cholera,mam nadzieję,że
nigdzie nie kręci się Harry.
Nerwowo
naciskałam przycisk przywołujący windę nie przestając się rozglądać.Albo mam
jakąś paranoję,albo on został ninją i wciąż mnie obserwuje,czeka,aż się
schylę…Tak,on jest nie obliczalny.
Na wszelki
wypadek ścisnęłam mocniej kurtkę,którą trzymałam w ręce i wkroczyłam do małego
pomieszczenia.Piętro dwudzieste pierwsze,opuściłam windę pokonując długi
korytarz z rekordową prędkością.Jestem blisko,jeszcze parę metrów...
Już zdawało
mi się,że jestem zwycięzcą,gdy ktoś po drugiej stronie korytarza wyszedł zza
rogu zajęty pisaniem na telefonie.Ten ktoś zatrzymał się w pół kroku jakby
odrobinę zadziwiowny tym,co przeczytał na ekranie komórki,drugą ręką drapiąc się
po brodzie,tak cholernie seksownie…Ten ktoś podniósł wzrok.Spojrzał na mnie z
kompletną obojętnością,zupełnie,jakbym nie była tą osobą,którą obmacywał jakieś
dwie godziny temu,ale po chwili na jego twarzy pojawił się zawadiacki
uśmiech,przez który niemalże się rozpłynęłam.
Nie
wiem,czemu,ale cała moja pewność siebie nagle gdzieś zniknęła,w wyniku czego
nie kontrolowanie spuściłam wzrok i ostatnie kilka metrów,które dzieliły mnie od
pokoju przebyłam szybkim truchtem,otworzyłam czym prędzej drzwi i wpadłam do
środka.Na łóżku obok mojego siedziała Pam zawzięcie czytając coś na tablecie.
Opierając się
o ścianę,wzięłam głęboki wdech na dłuższą chwilę zamykając oczy.Dlaczego się
tak dzieje?!Dwa tygodnie temu bez wahania mogłabym pchnąć go pod rozpędzony
samochód,a teraz…daje mu się dotykać.Niedobrze!
-Gdzie byłaś?-spytała brunetka spoglądając na mnie
jak nadopiekuńczy ojciec patrzy na swoją córkę wybierającą się na imprezę.
Spojrzałam na
lewo i prawo.Jeśli coś powiem,to się domyśli,jeśli nic nie powiem,będzie
jeszcze gorzej.
Zdążyłam
ledwo wydusić z siebie proste „Eee…”,gdy ta wyskoczyła z łóżka kompletnie
zaaferowana.
-Miałaś moment z Harrym w szpitalu!On ci się
strasznie podoba!Wiedziałam to!Wiedziałam!
-Wcale nie…-to były najbardziej niewiarygodne
słowa,jakie mogłam powiedzieć,ale starałam się,by brzmiały naturalnie.Pam
zatrzymała się i spojrzała na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
-Matko,Vic,ty się czerwienisz!
Dotknęłam
wierzchem dłoni swojego policzka,był kompletnie rozpalony.Proszę,o to co robi
ze mną Harry.To nie fair,że ja tak się zachowuję na każdą choćby wzmiankę o
nim,a ten może sobie mnie obmacywać i to jeszcze z szerokim uśmiechem!
Położyła dłoń
na moim ramieniu kręcąc głową z dziwacznym wyrazem twarzy.
-Victorio,Ten chłopak nie jest dla ciebie.
Przewróciłam
oczami i skierowałam się na swoje łóżko.
-Wiem,ale co ja mam teraz zrobić?Gdyby mi się bardzo
nie podobał,w szpitalu dałabym mu w pysk choćby za to,że na mnie spojrzał.Co
mam zrobić,jak on tak na mnie działa?-wyjęczałam przez poduszkę,która obecnie
zakrywała moją twarz.
-Oj,kochana.
Stało się.Wypowiedziała
kluczowe słowa,co oznacza wstęp do terapeutycznej porady psychologa.Pam
uwielbia to robić,a co najdziwniejsze,jest w tym całkiem niezła.
Usiadła na
brzegu materaca zakładając nogę na nogę i odchrząknęła nienaturalnie wysokim
głosem.Głupawa i niepoważna dziewczyna,ale za to jaka urocza!
-Panno Spark,uważam,że miłość nie jest żadną groźną
chorobą,wręcz przeciwnie,zważywszy na moje uczucie skierowane do najprzystojniejszego
mężczyzny na świecie,którego nazwiska nie zdradzę.Jest on cudowny,słodki ale i
seksowny,miły,zabawny,opiekuńczy,wesoły,uzdolniony,wrażliwy…-powstrzymała się
przed uśmiechem i poprawiła wyimaginowane okulary-zaraz,czy nie miałam mówić o
czymś innym?Przypomnij,proszę,temat.
Przewrócenie
oczami to za mało.
-Ja i
Harry,panno Nevana.
-Ah,no tak,dziękuję.Tak więc:Harry jest
kobieciarzem,nie warto jest się w nim zakochiwać jeśli on nie czuje tego
samego,gdyż zostanie pani najzwyczajniej w świecie wykorzystana,i to
parokrotnie.
Bolesne,ale
prawdziwe.A może on jednak chciałby czegoś więcej?Nie wyobrażam sobie Harrego w
postaci dobrego chłopaka.
Przestawiłam
swoje przemyślenie terapeutce,a ta głęboko się zamyśliła drapiąc się po
brodzie.
-Z tym się nie zgadzam,panno Spark,Harry jest jednym
z najlepszych typów partnera,jaki dostępny jest „na rynku”,a przynajmniej tak
słyszałam od jego byłych dziewczyn.
-Czyli mówisz,że jeśli podobam się Harremu to
bylibyśmy super szczęśliwą parą?
-Tak,jednak radziłabym uważać na jego dziwne
zaloty,bardzo nieetyczne,śmiałe,ale i zdradzające wiele o tym,co pragnie
przekazać.Jeśli naprawdę kogoś lubi,uczepi się go jak pies psiego ogona i nie
będzie chciał puścić.A panna Victoria Styles bardzo ładnie brzmi.
Uśmiechnęłam
się szeroko i podniosłam z pozycji leżącej.
-Tak myślisz?
Wzięła w dłoń
swoje wyimaginowane okulary i rzuciła nimi w kąt.Koniec terapeuty.
-Mhm.To takie fajne,że obie jesteśmy zakochane!
Zakochałam
się.Nie,to brzmi dziwnie,wcale nie jestem zakochana.To co w końcu?Strasznie mi
się podoba,czy nie?Na pewno,na sto procent,na honor mojej babci i dziadka,na
życie moich rybek przysięgam,że nie mam zielonego pojęcia,gdyż Harry jest
kretynem.Zbyt przystojnym kretynem.
-Ja nie jestem zakochana,ale zafascynowana.Przejdzie
mi za kilka dni.(albo nigdy!!!)
Pam
zmarszczyła czoło i uderzyła mnie
pięścią w ramię.
-To weź się zdecyduj!
Na mojej
twarzy pojawił się grymas w wyniku bólu zadanego przez pozornie słabą
rączkę,zaczęłam pocierać urażoną skórę oddając jej w postaci kopniaka.Zaśmiała
się ignorując fakt,że byłam na nią zła i przysunęła się bliżej.
-Wiesz,co?-zapytała oplatając się rękami wokół mnie
i opierając głowę o mnie.-Kocham cię,panno Spark.
-Ah,panno Nevana.-siedziałyśmy obok siebie tkwiąc w
mocnym uścisku.-Wiem to,choć jest pani szalona i nienormalna,ja też panią
kocham.
Nasz uścisk
przypomniał mi zdarzenie z dzisiejszego poranka,kiedy witałam się z
Harrym,zapach jego perfum i miękkość materiału,z którego zrobiony był jego
płaszcz,uczucia targające mną w tym momencie również.Głosy krzyczące
równocześnie w mojej głowie podczas tego uścisku mówiły równocześnie,ale
najwyraźniejsze były słowa „chciałabym tak przytulać cię codziennie” oraz
„pamiętam,że cię nienawidziłam,ale nie przypominam sobie,żebyś był tak kochany,jak
teraz”.Nie wiem,po prostu nie wiem co powiedzieć.Sobie i innym.Miłość nie jest
aż taka zła.Ale ja jej nie czuję,tak dla wyjaśnienia.
*Louis*
-Siema wieśniacy,dosyć tego leżenia i pierdzenia w materace,wstawać,bez
gadania!-krzyknąłem jak najgłośniej wpadając do pokoju Harrego i Zayna,którzy
nie zrobili sobie dużo z tego,że drę się przez megafon,więc podszedłem do
każdego powtarzając kwestię od początku prosto w ich twarze.W końcu,Harry
łaskawie otworzył oczy.Ogarnął mnie jednym spojrzeniem,burknął coś w rodzaju
„nie dzięki,spierdalaj” po czym odwrócił się i schował pod kołdrą.
-Liam,no weź coś zrób!-szukałem wsparcia u
chłopaka,który śpiewał Zaynowi „The Lazy Song” gładząc go delikatnie po
twarzy.-A nie uprawiasz jakieś gry wstępne!
Today I don’t feel
like doing anything,I just wanna lay in my bed,don’t feel like picking off my
phones,so leave the massage after song,cause today I don’t feel like doing
anything,nothing at all…-zaczął brunet z uroczym uśmiechem.
Zayn pokręcił głową
pociągając nosem.
-Liaś,nie śpiewaj tego,jesteś dla mnie za
dobry…-powiedział niewyraźnie wywołując u bruneta jeszcze szerszy uśmiech.
-Wiem.No dalej,wstawaj,dzisiaj mamy wielki dzień.
Musiałem
uderzyć pięścią w ścianę by poczuć się znów mężczyzną.
-No weźcie wstawajcie wieśniaki.Bo zacznę śpiewać
kolędy Behemota.
Harry zrzucił
kołdrę dramatycznym ruchem na podłogę ale pozostał nieruchomo na łóżku przez
dłuższą chwilę.
-I co teraz?
-Cii,nie przeszkadzaj,wybudzam po kolei różne partie
ciała.
-A co teraz wybudzasz?
-Swój tyłek.
-Ah,no to przepraszam.
Zayn w końcu
postanowił wstać.Podniósł się niezgrabnie,jakby połowa jego ciała była
niewładna i zmierzył w kierunku łazienki.Zerknąłem na Liama,który z uśmiechem
patrzył w drzwi pokoju,w którym przed chwilą zniknął Mulat jakby miał
nadzieję,że chłopak jeszcze wróci.
-Liaś,chodź teraz do Nialla.-powiedziałem rzucając w
niego żółtym Skittlesem.Tak,jadłem Skittlesy.Zazdrośni?
Brunet wstał
z łóżka,pchnął Harrego nogą po drodze,ten zaklął coś cicho,gdy spadł na
ziemię,ale nie do końca go zrozumieliśmy więc rechocząc jak idioci opuściliśmy
pokój.Niby jak wychodziliśmy,Niall już nie spał,ale jego też warto pomęczyć.
Niesamowite!Niall śpi.
-Ej,czy to nie Pam?Nie,to nie może być ona,przecież
Pam nie obściskuje się z byle jakim facetem.Czekajcie,to ona!-zaczął Liam
starając się nie wybuchnąć śmiechem,gdy blondyn,który leżał na brzuchu z głową
schowaną w poduszce nagle poderwał się do góry i spadł z łóżka,zupełnie jak
Harry.
-Ała,jak to boli,ała,tylko nie ta ręka,już trzecia w
tym tygodniu,oh,to takie okropne!
-Co?-zapytałem szeleszcząc torebeczką po cukierkach.
Wynużył się
zza łóżka i spojrzał na nas wzrokiem ćpuna.
-Tak sobie gadam.Jeszcze nie odkryłeś,że jestem
pojebany?
Zawsze
myślałem,że to ja pełnię tą rolę w zespole…
Niall zorientował
się,że swoim wyznaniem wielce mnie zasmucił,więc dokończył swoją sentencję.
-Ale ty jesteś moim mentorem.
Mhm,teraz to
rozumiem!
Liam zaczął
grzebać w swojej walizce,a Niall wstał i się przeciągnął.Skittlesy mi się
skończyły!
-Mmm,Niall uwielbiam…uwielbiam patrzeć jak się
przeciągasz,wyglądasz tak…tak smakowicie!-zawołałem niewyraźnie (miałem usta
zapchane cukierkami) za wszelką cenę starając się zachować francuski
akcent.Ręka na biodro,tyłek wypięty,usta w dziubek,to jest poza typowego
francuza.Co nie?
Niall
utrzymał ręce w górze i spojrzał na mnie unosząc jedną brew.Powiedział,że
doceni ten komplement jeśli dodam,że powiedziała to Pam.
-To znaczy-zacząłem łkać strasznie głośno i upadłem
na ziemię-że ty mnie nie kochasz!
Niall upadł obok mnie i przyciągnął do siebie.
-Nie Louis,nie o to mi chodziło!Kocham ciebie i ten
twój wielki tyłek!
A to już mi
lepiej.
Siedzieliśmy
chwilę w ciszy,gdy Liam spojrzał na mnie i Nialla po czym nagle wybuchł
głupawym śmiechem.
-Teraz rozumiem!-padł na łóżko łapiąc się za
brzuch.-Niall powiedział,”trzecia ręka”,a przecież on ma tylko dwie!To był
żart!Ha ha ha,ale ty jesteś zabawny!
„Drogi pamiętniczku!Dzisiaj działo się tyle fajnych
rzeczy.Okazało się,że ja jestem pojebany,Niall jest pojebany,a Liam chory
psychicznie,czyli żadna nowość.I jadłem Skittlesy!”.Tak pewnie wyglądałby wpis
w moim pamiętniku,gdybym go miał.Zapisałbym to krwią...Nie no,żartuję.(a może
nie?!?!)
**********************
Co to był za
dzień!Całe siedem godzin odwalania najgłupszych rzeczy przed kamerą…Nabazgrałem
Pudzianowskiemu na czole członek męski,Niall gadał o rozmawianiu z biustem
wielu celebrytów,Harry stwierdził,że umie latać,Zayn został ninją,a Payne Train
to nowa ksywa Liama. A najlepsze było to,że przyleciała El!Czy ten dzień może
być jeszcze lepszy?
No więc
mieliśmy się już zbierać do wyjścia z hotelu,gdy zatrzymał nas Harry pod
pretekstem „pewnej propozycji”.Wszyscy siedzieliśmy w kółku przy stole
zastanawiając się,czy spróbować.
-Co myślicie?-odezwał się w końcu Niall nie
odrywając wzroku z małej torebki leżącej na środku stołu.
-To chyba nie jest dobry pomysł.-powiedział Liam z
twarzą wykręconą w grymasie zamyślenia.-Chociaż…
-Dzięki temu mogliśmy się dobrze zabawić,bez ryzyka
kaca następnego dnia.-argument Harrego był dosyć przekonujący,zważywszy na
to,że każdy nienawidzi tego skutku ubocznego spożycia alkoholu.
-Jebać system!Biorę!-machnąłem obojętnie ręką i
pierwszy wyciągnąłem się po paczuszkę wypełnioną jointami.-Raz chyba nikogo nie
zabił,co nie?
-Ta,system…-Liam wciąż nie wydawał się do końca
przekonany,ale ostatecznie zażył odrobinę razem z nami.
Już po dwóch
minutach poczuliśmy cudowne i magiczne skutki.
-Ej,idziemy gdzieś teraz?-zapytał Zayn kręcąc się po
pokoju w kółko.-Czy…ah,ten rower jakiś dziwny jest.Czemu on ma kwadratowe
koła?Nie da się jeździć!Dzwonię do elektryka,on może naprawi mi to dziwne coś…Jak
to się nazywa?
Harremu zdążyło
się odrobinę przysnąć,więc lekko trąciłem go nogą,a ten podniósł wzrok na mnie
i na Mulata łażącego wszędzie z telefonem.
-Ty,ale nie śpiesz się tak,bo zgubisz drogę.
-Gadasz bez sensu!-zaprotestował Liam,tyle że
zaprotestował do swojego odbicia w lustrze.
-Gościu,jesteśmy tutaj.
-Ah…-odwrócił się i chwilę szukał nas kompletnie
nieobecnym wzrokiem,aż zobaczył Harrego,na którego pokazał palcem(tak naprawdę
pokazywał na Nialla po drugiej stronie pokoju,ale byliśmy na haju,więc nam też
się wydawało,że pokazuje prawidłowo)-…ty gadasz bez sensu,bo on idzie wzdłuż
drogi,to nie możliwe,żeby się zgubił.
Nigdzie nie
było żadnej drogi,to już wyobraźnia Liama.No może poza tą dziwną ścieżką usłaną
kwiatkami na suficie...Zaraz,to żyrandol.
-Ale panie władzo,to nie ja!-zaprotestował
Harry,któremu plątał się język.
Na te słowa
wszyscy wybuchliśmy śmiechem,ale takim bardzo nietypowym,bo strasznie
powolnym,jakby ktoś opowiedział nam kawał a my analizowaliśmy go w
myślach,chichocząc z każdego zabawnego fragmentu.To się nazywa śmiechem
zjaranego.
Postanowiłem
posłuchać chwilę dosyć interesującej konwersacji między Pam i Niallem,którzy
zawzięcie kłócili się o jakieś dziwne rzeczy.
Siedzieli
tyłem do siebie oparci o swoje plecy.
-Mówię ci przecież,że Jack utonął,bo zamarzł,woda w
oceanie jest trylionotysiąc razy gorętsza…zimniejsza niż taka jak w muszli klozetowej.
-Nie,utonął,bo ta,jak jej tam,go zepchnęła,a na tej
desce było miejsce dla dwojga…tłusta suka.
Oboje
prychnęli śmiechem.
-Ale ty jesteś zabawna.Ale kamień i tak wygrywa.
-Nożyczki!
-Simba czy Mufasa?-znów zmienili temat.
-Hm,żaden.Ja zawsze lubiłam tego latającego ptaka.
-Też mam latającego ptaka!
Znów
usłyszałem śmiech.Pam przesunęła się w prawo,więc stracili podparcie dla pleców
i upadli na ziemię nie przestając się cieszyć.
Mrugnąłem
dwukrotnie i spojrzałem na El,która leżała obok mnie opierając głowę o moje
nogi.
-El,śpisz?
-Nie.
Głębokie zamyślenie.
-A powinnaś.
Przekręciła
się przodem do mnie i zmierzył dziwnym wzrokiem,znów wszyscy zaczęliśmy się
śmiać.
-Patrzcie,jaki on jest przystojny…Matko,gościu,mam
na ciebie ochotę!-zawołał Liam zarywając do swojego odbicia w lustrze.
-Liam ale…-zaczął Harry,który jak na razie
zachowywał się najspokojniej,ale mu przerwałem.
-Zostaw.On ma wewnętrzne potrzeby,niech go
wyrwie,zabawi się jedną noc i od razu poczuje się lepiej.
-A skąd ty wiesz,co on chce?!Może ten facet ma
uczucia?!-brunet nagle się uniósł i rzucił na mnie,ale po drodze zachwiał się
stojąc na kolanach i upadł na ziemię.Znów śmiech!
-Chcę mi się coś zjeść.Zadzwonię po pizzę do tego
cholernego elektryka.-odezwał się Zayn i zaczął naciskać na banana,którego
trzymał w ręce.
-Ty idioto!-Harry ponownie się podniósł,podszedł do
Mulata i wyrwał mu „słuchawkę” z ręki.-Wybrałeś zły numer…
Brunet
pokręcił głową wystukując odpowiednia kombinację przycisków i wręczył byłemu
właścicielowi.Zayn szczerze mu podziękował mówiąc „powinieneś zostać
astronautą,jesteś taki ładny”.
-Pali się!-krzyknęła nagle Vic.Wszyscy odwróciliśmy
głowy patrząc na nią zdziwieni.-A nie,wybaczcie,to nie dzisiaj…Nie
pamiętam.Harry,którego jest ta wizyta?
-Ale która?
-No ta,co jest jutro.
-Eee…chyba za miesiąc.
Vic uśmiechnęła
się i podeszła chwiejnie bliżej chłopaka.
-Pomyliłeś się.Za miesiąc mamy rok przystępny,więc
to będzie w następnym tygodniu.
Harry uderzył
się otwartą dłonią w czoło z wielką skruchą.
-No tak!Ale ja jestem…jakie to było słowo?Chyba
lekkosłowny.Tak,to było to.
Liam zaczął obmacywać tego seksownego faceta w
odbiciu,Niall opowiadał zboczone kawały,Victoria łaziła za Harrym,Zayn kłócił
się z elektrykiem przez banana a ja i El…zapomniałem.Nagle poczułem,że głowa zaczyna
mnie boleć,wykonałem więc wielki wysiłek i sięgnąłem po połowicznie opróżnioną
torebeczkę.Zaciągnąłem się ponownie i…reszty nie pamiętam.Tylko to,że inni
podążyli moim śladem.
*********************************************************************************
Po pierwsze:PRZEPRASZAM,ŻE ROZDZIAŁ TAK PÓŹNO.W pierwszy czwartek po świętach straciłam rachubę czasu,nic nie zdążyłam napisać,a teraz jak dodaję,to okazuje się,że napisałam dwa razy tyle...Trudno,będzie spokój do kolejnego czwartku :D
Po drugie:nadszedł ten piękny dzień zmiany adresu,teraz stronę można znaleźć na fall-in-love-for-you.blogspot.com
Tak więc,nowy adres jest,nowa nazwa jest...teraz czekam tylko na zwiastun i szablon :)
Chyba zacznę pisać imaginy...Kiedyś.